Mimo że książkę kupiłam na spotkaniu podróżniczym z ekipą
Busa w Krakowie już w połowie grudnia, czas żeby się za nią zabrać znalazłam dopiero
parę dni temu (notabene - podczas kilkugodzinnej podróży pociągiem). Nawet się
cieszę z tej zwłoki, bo przedłużyłam sobie jedynie tę przyjemność w czasie.
Tym razem celem podróży ekipy Busa, nazwanego pięknie
Supertrampem, stały się Stany Zjednoczone. Skąd ta „Ameryka za 8 dolarów” w
tytule? Otóż po licznych trudnościach związanych z wizami, ubezpieczeniem
pojazdu, jego generalnym remontem, a na końcu transportem do USA, Karol z
przyjaciółmi zgodnie stwierdzili, że jeśli chodzi o pieniądze na przeżycie
trzech miesięcy za granicą, to nie mają za bardzo czym szastać. Po wstępnych
obliczeniach uzgodnili, że dzienny budżet, na który mogą sobie pozwolić i w
który muszą wliczyć koszty jedzenia, atrakcji i ewentualnych wejść do muzeów
wynosi dokładnie 8 (słownie: osiem) dolarów dziennie. Daje to niecałe 30 zł na
dzień. Niemożliwe? Nie dla nich.
Podczas trzech miesięcy Piątka, a w porywach Szóstka Wspaniałych
odwiedziła miejsca, o których – dam sobie rękę uciąć! – filozofom na pewno się
nie śniło. Chociaż busa z całkiem sporą częstotliwością spotykały awarie,
zawsze w odpowiedniej chwili z nieba spadała osoba, która była w stanie im
pomóc. Dosłownie z nieba! Bo kto wpadłby na to, że nagle na końcu świata przy
prawie pustej drodze, obok Supertrampa stojącego na światłach awaryjnych może
zmaterializować się mechanik, który przypadkiem ma części potrzebne do naprawy?
Z każdą podobną przygodą opisaną przez Karola nabierałam podejrzeń, że naprawdę
podpisał cyrograf z tak zwanym Fartem.
Należy przyznać, że Karol odrobinę się poprawił jeśli chodzi
o grubość lektury (kierując się oczywiście zasadą, że im więcej stron tym
lepiej). Co więcej, w przeciwieństwie do poprzedniej książki (którą opisałam
tu), zdjęcia nie są umieszczone zbiorczo w środku lektury, a wplecione w tekst
odpowiednio do treści. I to jakie zdjęcia! Co kolejne wzbudzało we mnie większą
zazdrość.
Jeśli mam być całkowicie szczera, „Ameryka za 8 dolarów”
bardzo pozytywnie mnie rozczarowała i oczarowała zarazem. Chciałam ją
przeczytać, ale nie spodziewałam się, że zrobi na mnie aż takie wrażenie.
Ponownie potwierdzę, że Karol ma świetny styl i język, bardzo dobrze się go
czyta, ale odważę się zaryzykować stwierdzenie, że od czasu swojego książkowego
debiutu jeszcze bardziej się wyrobił. Po prostu kilkaset stron świetnej zabawy
i wielkiej przyjemności z czytania.
Mam nadzieję, że tendencja pozostanie wzrostowa i że pojawią się książki z
innych wypraw. Choćby ich wydanie miało być najmniej opłacalnym interesem na
świecie (choć jestem w stu procentach pewna, że tak nie będzie!), jedna
czytelniczka jest murowana :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz