Pewnego jesiennego dnia dwudziestokilkuletnia Maja uznała, że
trzymanie marzeń w kieszeni trochę mija się z celem. Marzeń miała wiele, ale to
jedno wybijało się najbardziej – podróż dookoła świata. Głód przygody okazał
się mocniejszy niż chęć posiadania wszelkich pozornie niezbędnych do
funkcjonowania dóbr materialnych, toteż zacisnęła przysłowiowy pas i zaczęła
przygotowania do podróży życia. Oszczędzała wytrwale przez blisko dwa lata, po
czym kupiła bilet w jedną stronę do Ameryki Łacińskiej.
Nie wiedziała ile czasu przeznaczy na podróż; po prostu
pozwoliła sobie cieszyć się każdym miejscem dokładnie tyle, ile chciała.
Przezornie zaczęła od kursu języka hiszpańskiego. Później było już tylko
ciekawiej – nurkowała w najpiękniejszych miejscach na ziemi, mieszkała w
dżungli, w międzyczasie zmagała się z dengą i łapała samotnie stopa gdzieś na
końcu świata.
W trakcie drogi czasem dołączali do niej przyjaciele i
członkowie rodziny – mimo wszystkich uroków podróży, w pewnym momencie
człowieka nachodzi nieodparta chęć porozmawiania z kimś w rodzimym języku. Maja
z całych sił starała się ograniczać swój bagaż, między innymi pozbywając się
kolejnych ubrań za każdym razem, gdy kupiła nową sztukę. Nie chciała podchodzić
do swojej przygody w materialny sposób; postawiła przede wszystkim na piękno
przyrody, architektury i zawieranie nowych znajomości.
Po półtora roku piękne krajobrazy nie robiły już na niej
specjalnego wrażenia. Trudno się dziwić – jak cudownie górskie widoki, niemal
śnieżnobiałe piaszczyste plaże i najczystsze jeziora świata mają zachwycać
osobę, która miała z nimi do czynienia prawie codziennie przez kilkanaście
miesięcy? Maja wciąż je doceniała i szanowała piękno przyrody, jednak mogła
swobodnie oddychać na ich widok. To właśnie uznała za znak, że najwyższy czas
wrócić do domu. Po gruntownym zwiedzeniu Ameryki Łacińskiej, Azji, Australii i
Nowej Zelandii, po nieustannym byciu w drodze i bez pewności co przyniesie
kolejny dzień, zatęskniła za własnym łóżkiem zamiast namiotu, wygodną wanną w
zastępstwie wody z pięciolitrowego baniaka i codziennie tym samym widokiem z
okna.
Lektura wciągająca, zabawna i po prostu przemiła. Dająca
wielkiego kopa do działania i przywodząca do głowy myśl: skoro Maja się
odważyła i dała radę, to dlaczego ja mam skapitulować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz