czwartek, 1 stycznia 2015

[29] Wszystko co dobre będzie jeszcze lepsze.


Program Trzeci Polskiego Radia właśnie powiedział, że jest czwartek, pierwszy stycznia dwatysiącepiętnastegoroku. Ciśnienie w normie, temperatura jak w zimie, niebo szare. Rekomenduje się spędzić ten trudny dzień w łóżku pod kocem, z psem u boku i Trójkowym Topem Wszechczasów w głośnikach (nie wiem ile jeszcze razy będzie mi dane biernie słuchać Topu; w końcu kiedyś będę go prowadzić). Jakiś słuchacz napisał, że to nieludzkie przykuwać ludzi do radia na dwanaście godzin. Niedźwiedź odparł, że przecież zostało ich już mniej.

W Nowym Roku życzę sobie cierpliwości. O ile spędzenie przed radiem kilkunastu godzin w towarzystwie dobrej muzyki jest akurat przyjemnością, tak czekanie na samolot/stopa/wakacje bywa nużące do granic.
Życzę sobie, żebym nauczyła się szybko i pewnie podejmować decyzje.
Życzę sobie więcej spokoju; żebym nie denerwowała się o byle głupotę i nauczyła się tłumić w sobie naturę choleryka chociaż odrobinę.
Życzę sobie umiejętności odpoczywania! Zatrzymania się na chwilę w miejscu i po prostu odpuszczenia.
Życzę sobie łagodnych i bezbolesnych pobudek o 6 rano, długich poranków umilonych ulubioną muzyką i celebrowania każdego łyka kawy. Bez pośpiechu.
Życzę sobie determinacji i wyeliminowania słomianego zapału.
Życzę sobie większej odporności na zimno (bo jak niby mam polować na zorzę na Islandii, skoro przy zerowej temperaturze zamarzam?) lub/i większego pomyślunku w ubieraniu się odpowiednio grubo i puchato przed wyjściem na mróz.
Życzę sobie pomyślunku ogólnie. Trochę więcej rozsądku i trzeźwego myślenia, ale żeby nie przesadzić w drugą stronę. Po prostu rozsądku w granicach zdrowego rozsądku.
Życzę sobie, żebym umiała zatrzymywać te fajne chwile i pomóc im trwać dłużej.
Życzę sobie, żebym nie spoważniała za bardzo; to niezdrowe i nudne.
Życzę sobie codziennej pobudki z myślą, że dzień będzie dobry.
Życzę sobie, żeby każdy dzień był dobry.
Życzę sobie, żeby każdy powrót do domu sprawiał mi tyle samo radości co do tej pory.
Życzę sobie trwania w przekonaniu, że rzeczy pozornie mało prawdopodobne zdarzają się częściej niż powinny. Życzę sobie, żeby (nadal) faktycznie się zdarzały.
Życzę sobie wielu momentów zachwytu i przekonania, że lepiej już być nie może. Wielu krótkich momentów bezgranicznego szczęścia, kiedy chce się jednocześnie śmiać z radości i płakać ze wzruszenia.
Życzę sobie dużo dobrej muzyki, zarówno tej już przeze mnie znanej, jak i tej jeszcze nieodkrytej.
Życzę sobie dobrych ludzi, dobrego jedzenia i dobrych wspomnień.
Życzę sobie tylu doświadczeń, ile dam radę unieść.
Życzę sobie - standardowo - zdrowia, bo bez niego wszystko leci w dół.
Życzę sobie najwięcej tego, co sprawia mi największą frajdę: jak największej ilości głów do dredowania, długich godzin spędzonych w radio i…
Życzę sobie podróży. Dalszych, bliższych, dłuższych i tych dwudniowych też. Jeszcze lepszych, jeszcze intensywniejszych, jeszcze piękniejszych. A przede wszystkim w dobrym towarzystwie. I życzę sobie jeszcze, żeby to towarzystwo zawsze znajdywało się z łatwością i było równie chętnie na przygodę jak ja.
Na końcu życzę sobie pozostania dzieciakiem, mimo wszystkich cnót i cech dorosłego człowieka, które może w końcu do mnie przyjdą. Cokolwiek by się miało wydarzyć w nadchodzącym roku. Nikt nie cieszy się tak szczerą radością jak dzieci; nikt nie ma takiego błysku w oku i szczerego śmiechu. O tym właśnie nie chciałabym zapomnieć.

Tego samego życzę Wam. Cieszcie się chwilą, nawet dzisiejszym słabym samopoczuciem i ochotą pozbycia się własnych wnętrzności. Wszystko w końcu przejdzie i znów będzie pięknie.



A poniżej ułamek tego dobrego, co zdarzyło się
w ciągu ostatnich 365 dni.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz