W Nowym Roku życzę sobie cierpliwości. O ile spędzenie przed
radiem kilkunastu godzin w towarzystwie dobrej muzyki jest akurat
przyjemnością, tak czekanie na samolot/stopa/wakacje bywa nużące do granic.
Życzę sobie, żebym nauczyła się szybko i pewnie podejmować
decyzje.
Życzę sobie więcej spokoju; żebym nie denerwowała się o byle
głupotę i nauczyła się tłumić w sobie naturę choleryka chociaż odrobinę.
Życzę sobie umiejętności odpoczywania! Zatrzymania się na
chwilę w miejscu i po prostu odpuszczenia.
Życzę sobie łagodnych i bezbolesnych pobudek o 6 rano,
długich poranków umilonych ulubioną muzyką i celebrowania każdego łyka kawy.
Bez pośpiechu.
Życzę sobie determinacji i wyeliminowania słomianego zapału.
Życzę sobie większej odporności na zimno (bo jak niby mam
polować na zorzę na Islandii, skoro przy zerowej temperaturze zamarzam?) lub/i
większego pomyślunku w ubieraniu się odpowiednio grubo i puchato przed wyjściem
na mróz.
Życzę sobie pomyślunku ogólnie. Trochę więcej rozsądku i
trzeźwego myślenia, ale żeby nie przesadzić w drugą stronę. Po prostu rozsądku
w granicach zdrowego rozsądku.
Życzę sobie, żebym umiała zatrzymywać te fajne chwile i
pomóc im trwać dłużej.
Życzę sobie, żebym nie spoważniała za bardzo; to niezdrowe i
nudne.
Życzę sobie codziennej pobudki z myślą, że dzień będzie
dobry.
Życzę sobie, żeby każdy dzień był dobry.
Życzę sobie, żeby każdy powrót do domu sprawiał mi tyle samo
radości co do tej pory.
Życzę sobie trwania w przekonaniu, że rzeczy pozornie mało
prawdopodobne zdarzają się częściej niż powinny. Życzę sobie, żeby (nadal)
faktycznie się zdarzały.
Życzę sobie wielu momentów zachwytu i przekonania, że lepiej
już być nie może. Wielu krótkich momentów bezgranicznego szczęścia, kiedy chce
się jednocześnie śmiać z radości i płakać ze wzruszenia.
Życzę sobie dużo dobrej muzyki, zarówno tej już przeze mnie
znanej, jak i tej jeszcze nieodkrytej.
Życzę sobie dobrych ludzi, dobrego jedzenia i dobrych
wspomnień.
Życzę sobie tylu doświadczeń, ile dam radę unieść.
Życzę sobie - standardowo - zdrowia, bo bez niego wszystko
leci w dół.
Życzę sobie najwięcej tego, co sprawia mi największą frajdę:
jak największej ilości głów do dredowania, długich godzin spędzonych w radio i…
Życzę sobie podróży. Dalszych, bliższych, dłuższych i tych
dwudniowych też. Jeszcze lepszych, jeszcze intensywniejszych, jeszcze
piękniejszych. A przede wszystkim w dobrym towarzystwie. I życzę sobie jeszcze,
żeby to towarzystwo zawsze znajdywało się z łatwością i było równie chętnie na
przygodę jak ja.
Na końcu życzę sobie pozostania dzieciakiem, mimo wszystkich
cnót i cech dorosłego człowieka, które może w końcu do mnie przyjdą. Cokolwiek
by się miało wydarzyć w nadchodzącym roku. Nikt nie cieszy się tak szczerą
radością jak dzieci; nikt nie ma takiego błysku w oku i szczerego śmiechu. O
tym właśnie nie chciałabym zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz