Francję, a właściwie konkretniej jej stolicę, odwiedziłam
kilka lat temu w maju, razem z pozostałymi trzydziestoma osobami z mojego
gimnazjum. Wiosna ewidentnie bawiła się z nami w chowanego, co i rusz
zamieniając prażące słońce i kwitnący krajobraz na ostry i chłodny wiatr
świszczący w uszach. Aura jednak ani trochę nie wpłynęła na moje postrzeganie
pięknego Paryża.
Paryż jest pyszny; bynajmniej nie w kontekście smakowitej
uczty dla oczu i uszu (choć to jak najbardziej też). Jest napompowany i pewny
siebie. Co więcej – całkowicie słusznie. To miasto tętni życiem, jest absolutnie
magiczne i zachwyca każdą uliczką, budynkiem, zaułkiem. Architektura jest
kompletnie wyrwana z kontekstu, każda kamienica zdaje się być małym dziełem
sztuki.
Nawet jeśli nie jesteś fanem spędzania nadmiernej ilości
czasu w muzeach i tak zwanych miejscach – mniej lub bardziej – historycznych,
dam sobie rękę uciąć, że Luwr czy Wersal zrobią na Tobie wrażenie. Warto
poświęcić na nie trochę czasu, podobnie zresztą jak na cmentarz Pere Lachaise,
gdzie można odwiedzić m.in. grób Chopina i Jima Morrisona. Spacer po Montmartre
to niepisany obowiązek podczas pobytu w Paryżu.
Na końcu narodowa chluba i niezastąpiony symbol francuski
jakim jest Wieża Eiffla. Może oklepane, może dla wielu nic nadzwyczajnego, ale
na mnie zrobiła przeogromne wrażenie. Jak już niejednokrotnie wspominałam,
jestem wielką fanką wszelkiej maści zdjęć robionych z lotu ptaka, więc
polowanie na dobrą panoramę miasta z wysokości tarasu na wieży było dla mnie
nie lada uciechą.
Widok na nocny Paryż z okna hotelu
Luwr
i jedna z jego kolekcji :)
Centrum Pompidou
Katedra Notre Dame
Budynek zupełnie niesławny, ale ładny.
Ogrody Wersalu
Losowy chłopiec, ale był tak uroczy... :)
Cmentarz Pere Lachaise
Widoki z Wieży Eiffla
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz