Pokazywanie postów oznaczonych etykietą busem przez świat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą busem przez świat. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 stycznia 2015

[31] Rusz książką: Karol Lewandowski - Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów.


Mimo że książkę kupiłam na spotkaniu podróżniczym z ekipą Busa w Krakowie już w połowie grudnia, czas żeby się za nią zabrać znalazłam dopiero parę dni temu (notabene - podczas kilkugodzinnej podróży pociągiem). Nawet się cieszę z tej zwłoki, bo przedłużyłam sobie jedynie tę przyjemność w czasie.
Tym razem celem podróży ekipy Busa, nazwanego pięknie Supertrampem, stały się Stany Zjednoczone. Skąd ta „Ameryka za 8 dolarów” w tytule? Otóż po licznych trudnościach związanych z wizami, ubezpieczeniem pojazdu, jego generalnym remontem, a na końcu transportem do USA, Karol z przyjaciółmi zgodnie stwierdzili, że jeśli chodzi o pieniądze na przeżycie trzech miesięcy za granicą, to nie mają za bardzo czym szastać. Po wstępnych obliczeniach uzgodnili, że dzienny budżet, na który mogą sobie pozwolić i w który muszą wliczyć koszty jedzenia, atrakcji i ewentualnych wejść do muzeów wynosi dokładnie 8 (słownie: osiem) dolarów dziennie. Daje to niecałe 30 zł na dzień. Niemożliwe? Nie dla nich.
Podczas trzech miesięcy Piątka, a w porywach Szóstka Wspaniałych odwiedziła miejsca, o których – dam sobie rękę uciąć! – filozofom na pewno się nie śniło. Chociaż busa z całkiem sporą częstotliwością spotykały awarie, zawsze w odpowiedniej chwili z nieba spadała osoba, która była w stanie im pomóc. Dosłownie z nieba! Bo kto wpadłby na to, że nagle na końcu świata przy prawie pustej drodze, obok Supertrampa stojącego na światłach awaryjnych może zmaterializować się mechanik, który przypadkiem ma części potrzebne do naprawy? Z każdą podobną przygodą opisaną przez Karola nabierałam podejrzeń, że naprawdę podpisał cyrograf z tak zwanym Fartem.
Należy przyznać, że Karol odrobinę się poprawił jeśli chodzi o grubość lektury (kierując się oczywiście zasadą, że im więcej stron tym lepiej). Co więcej, w przeciwieństwie do poprzedniej książki (którą opisałam tu), zdjęcia nie są umieszczone zbiorczo w środku lektury, a wplecione w tekst odpowiednio do treści. I to jakie zdjęcia! Co kolejne wzbudzało we mnie większą zazdrość.

Jeśli mam być całkowicie szczera, „Ameryka za 8 dolarów” bardzo pozytywnie mnie rozczarowała i oczarowała zarazem. Chciałam ją przeczytać, ale nie spodziewałam się, że zrobi na mnie aż takie wrażenie. Ponownie potwierdzę, że Karol ma świetny styl i język, bardzo dobrze się go czyta, ale odważę się zaryzykować stwierdzenie, że od czasu swojego książkowego debiutu jeszcze bardziej się wyrobił. Po prostu kilkaset stron świetnej zabawy i wielkiej przyjemności z czytania.
Mam nadzieję, że tendencja pozostanie wzrostowa i że pojawią się książki z innych wypraw. Choćby ich wydanie miało być najmniej opłacalnym interesem na świecie (choć jestem w stu procentach pewna, że tak nie będzie!), jedna czytelniczka jest murowana :).

sobota, 29 listopada 2014

[23] Rusz książką: Karol Lewandowski - Busem przez świat. Wyprawa pierwsza.

Jestem uzależniona od książek. Chociaż nie mam wiele czasu na oddawanie się niezaprzeczalnej przyjemności czytania, przeważnie jak dorwę dobrą lekturę, pochłaniam ją niemal na raz.
Jestem uzależniona od księgarnianych działów z książkami podróżniczymi. Za każdym razem mówię sobie: nie, dzisiaj szukasz tylko tego, co ci potrzebne, nic więcej. Nie masz pieniędzy na następną książkę.
Zawsze wychodzę z księgarni z kolejną.

Zupełnie nie wiem dlaczego trafiłam na tę książkę dopiero niedawno. Przypuszczam, że przez deficyt egzemplarzy; drugie wydanie zostało dodrukowane w tym roku, chociaż książka została wydana w 2011. Na półce na moją uwagę czeka w kolejce kilka kolejnych, więc założyłam, że tę przeczytam szybko.
Poszło sprawniej niż się spodziewałam. Rozpoczętą parę dni temu lekturę połknęłam w jedno popołudnie. 160 stron na jednym oddechu.
Książka została napisana super przyjemnym językiem. Bez zbędnych ozdobników i przekoloryzowania; autor opisuje wszystko dokładnie tak, jak jest. Jakby opowiadał mi tę całą historię w zadymionej knajpie przy piwie. Krótkie i treściwe rozdziały, fajne zdjęcia (wiadomo, że książki z obrazkami > książki bez obrazków), wszystko doprawione dozą ironicznego humoru.
Plan był prosty – stary ogórek i na Gibraltar. Bez wielkich pieniędzy, bez długiego urlopu. Przez 300 stron lektury miałam okazję utknąć w zepsutym busie gdzieś pośrodku Czech, uciekałam nocą w lesie przed niedźwiedziem i widziałam w Alpach najpiękniejsze nocne niebo jakie jestem w stanie sobie wyobrazić. Poznałam cudownych ludzi, pływałam w lodowatych górskich jeziorach, piłam wino na plaży Lazurowego Wybrzeża i zostałam okradziona. Poznałam hipisów, siedziałam w areszcie, spotkałam się z ogromną ludzką serdecznością i walczyłam o jedzenie z magotami. Niemal czułam zapach zupy pomidorowej z puszki – wzdryganie się na samą myśl po jedzeniu jej przez niemal miesiąc wcale mnie nie dziwi (od mojego powrotu z Norwegii minęły ponad 2 miesiące, a ja nadal nie mogę patrzeć na pasztet).
Gdy książka naprawdę mi się podoba, czytam z wypiekami na twarzy, a przy każdym zwrocie akcji żołądek aż boli mnie z nerwów. Po skończeniu „Busa” mięśnie mam zesztywniałe od nadmiaru przygód. Żeby jednak nie było tak kolorowo i słodko-mdląco, jest jeden wielki, największy minus – książka zbyt szybko się kończy. Wpisuję ją na czarną listę. :)


Z dwojga złego, nie wyszło tak źle, że trafiłam na nią dopiero teraz. Przynajmniej nie muszę zbyt długo czekać na kolejną – 8 grudnia premiera kolejnej lektury autorstwa Karola „Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów”. Czekam z niecierpliwością!