Pięć zasad Twitchhikera
- Mogę przyjmować oferty transportu i zakwaterowania tylko za pośrednictwem Twittera.
- Mogę wydawać pieniądze tylko na jedzenie, picie i to, co zmieści się w mojej walizce.
- Nie mogę robić planów na dłużej niż trzy dni.
- Jeśli pojawi się więcej ofert niż jedna, mogę wybrać, którą chcę. Jeśli pojawi się tylko jedna, muszę z niej skorzystać w ciągu 48 godzin.
- Jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin nie znajdę sposobu, by kontynuować podróż, wyzwanie zakończy się i wrócę do domu.
Tych wymyślonych przez siebie zasad postanowił trzymać się
Paul Smith podczas swojej miesięcznej podróży, w czasie której tak naprawdę na niewiele
rzeczy miał wpływ. Pewnego dnia w rodzimym Londynie przyszło mu do głowy
pytanie: dokąd dam radę dotrzeć w ciągu 30 dni? Wymyślił sobie Wyspę Campbella,
usytuowaną u wybrzeży Nowej Zelandii. Później ustalił plan: rozgłosi swoją
akcję w sieci, a konkretniej na Twitterze i… ruszy w podróż. Nie będzie
sugerował nikomu dokąd chce się dostać – zda się jedynie na swoich czytelników
i ludzką życzliwość. Na miesiąc zrezygnuje ze swojego ułożonego i - jakby nie
było - szczęśliwego życia w Londynie, u boku żony i dzieci, chcąc dokonać
rzeczy, która – jak to przeważnie przy tego rodzaju projektach bywa – jest
krytykowana przez wielu usiłujących podciąć skrzydła, najczęściej jedynie z
powodu szczerej zazdrości.
Ale Paul Smith, znany w internecie (i świecie) jako
twitchhiker, nie dał za wygraną i mimo wszystko spróbował. Jak się okazuje w
trakcie lektury, nie tylko wizja zostawienia dotychczasowego życia i bliskich
na jakiś czas była najcięższą przeszkodą do pokonania, a pewne schorzenie,
które przez całą drogę starało się pokrzyżować Paulowi plany. Warto sprawdzić
co z tego wynikło.
Jeśli lubicie dosyć lekki, a przy tym maksymalnie ironiczny
język książkowy, jestem niemal pewna, że „To musi się udać” przypadnie wam do
gustu. Lektura jest gruba (+1 punkt dla niej), choć wciąga tak bardzo, że
wydaje się być jedynie dwudziestostronicową opowiastką. Mimo braku zdjęć i
obrazków (-839537 punktów) świetnie działa na wyobraźnię i naprawdę trudno się
od niej oderwać. U mnie jest w czołówce ulubionych pozycji podróżniczych i
tylko czekam, aż skończę wszystkie czytane aktualnie książki, by móc się za nią
zabrać ponownie.
Dajcie się zarazić entuzjazmem Paula, pozwólcie sobie na tak
wielki dystans do samych siebie jaki ma autor. Zróbcie sobie prezent na święta –
w końcu to musi się udać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz