wtorek, 23 września 2014

[14] Pierwsze razy na #7 Wachlarzu Podróżnickim.


Po zjedzeniu, wyspaniu i wyciśnięciu resztek warszawsko - norweskich zapachów z dredów (tak, to się myje) czas na krótką refleksję powachlarzową.

Impreza pełna nowości. Po raz pierwszy uczestniczyłam w tak dużym wydarzeniu podróżniczym. Pierwszy raz byłam w Kinotece, pierwszy raz miałam okazję spotkać się z osobami, których blogi śledzę codziennie z wypiekami na twarzy.
Wydarzenie podzielone na cztery bloki tematyczne: podróże przed siebie, podróże i dzieci, podróże z b(v)logiem, podróże z pomysłem. W każdej kategorii cztery inspirujące, ciekawe i chwytające za serce prezentacje.

Po raz pierwszy w życiu miałam okazję zobaczyć wielką pandę grającą na ukulele!
Pierwszy raz dokładniej przyjrzałam się tak różnym stronom podróżowania: plusom i minusom chyba każdego z możliwych środków transportu. Nawet rowerowi, który bardzo lubię, jednak głównie jeśli chodzi o poruszanie się po mieście.

Nie spodziewałam się zupełnie, że temat o podróżowaniu z dziećmi w jakikolwiek sposób mnie zainteresuje. Między mną a moimi potencjalnymi dziećmi są jeszcze lata świetlne. Jak się okazało – pełne zaskoczenie!
Po raz pierwszy zobaczyłam gadżety ułatwiające podróżowanie z pociechą, o których chyba ludzkość nigdy nie śniła.
Pierwszy raz na własne uszy przekonałam się, że posiadanie dzieci wcale nie musi w żaden sposób ograniczać możliwości podróżowania. Ba – okazuje się, że czasem z dziećmi można więcej. Da się z nimi jeździć, pływać, latać, a nawet mieszkać przez dłuższy czas w najbardziej egzotycznym kraju, jaki przyjdzie nam do głowy.
Po raz pierwszy usłyszałam wykład dziewczyny sporo młodszej ode mnie, która ma na koncie niesamowite podróżnicze doświadczenia i której naprawdę bardzo zazdroszczę.

Pierwszy raz poznałam prawdziwe wędrowne motyle i dowiedziałam się, że niezłe z nich żartownisie! Pierwszy raz odkryłam, że podróżowanie może wiązać się również z pasją rysowania map i mapek.
Pierwszy raz spojrzałam na dokumentację z podróży w kategorii innej niż tylko robienie zdjęć. Kto mnie zna, ten wie, że jestem ogromnym laikiem filmowym i nie należę do fanów jakiejkolwiek formy kinematograficznej; podobnie jak nie przepadam za reportażami. Jednak po raz pierwszy zobaczyłam fragmenty filmów nagrywanych w drodze, które naprawdę mnie zainteresowały.
Po raz pierwszy uznałam, że projekt nie musi wiązać się z ograniczeniem wolności podróżowania.

Pierwszy raz potrafiłam w tak szczery sposób zainteresować się historią wojenną. Podobnie jak z filmami – nie przypuszczałabym, że ktokolwiek będzie w stanie wyłożyć taką opowieść, która wciągnie mnie bez końca.
Pierwszy raz zaintrygował mnie na poważnie wolontariat międzynarodowy i projektami organizacji pozarządowych, które – jak się okazuje – mogą być super pomysłem na ciekawe podróżowanie i poznawanie świata.
Po raz pierwszy zaciekawiła mnie historia związana z żeglowaniem. Nie lubię wody, jestem raczej człowiekiem lądowo-górskim, a rejs BIMSI zafascynował mnie do reszty.
Pierwszy raz spojrzałam na podróżowanie inaczej niż tylko jako sposób na wydłużanie listy miejsc, w którym byłam. Po raz pierwszy argumenty stojące za tym, dlaczego warto wracać w te same miejsca naprawdę mnie przekonały.

No i w końcu po raz pierwszy byłam na tak świetnym afterparty we wspaniałym gronie ludzi z pasją, historiami i przygodami. Pierwszy raz odwiedziłam Południk zero, który okazał się rewelacyjnym miejscem.

Pierwszy raz miałam okazję zamienić kilka słów z ludźmi, którzy są dla mnie w jakiś sposób autorytetami. Mam nadzieję, że nie ostatni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz