czwartek, 11 września 2014

[13] Kociokwik z domieszką bajzlu.


Zrobiłam to. Wreszcie byłam w stanie zmotywować się na tyle, by się spakować. Co prawda póki co tylko wstępnie, ale pierwsze koty (:D) za płoty. Plecak tym razem mały, co serdecznie zawdzięczam lotniskowym ograniczeniom wymiarów bagażu. Bez cienia ironii! Lepiej dwa razy zrobić pranie niż nosić szafę na plecach. 
Oczywiście starym zwyczajem zostawiłam to na ostatnią chwilę i w międzyczasie okazało się, że:
- plecak potrzebuje w trybie pilnym akcji reanimacyjnej – naprawiłam
- podczas wytrzepywania na balkonie okruchów i śmietków z wyżej wymienionego, w cudowny sposób objawiły się w nim kilka złotych w bilonie (?!). Aktualnie spoczywają w ogrodzie. Mam nadzieję, że w spokoju.
- jakieś 30% rzeczy, które wrzuciłam do prania jeszcze nie wyschła
Natrafiłam wczoraj na artykuł zawierający 40 rad podróżniczych ułatwiających życie. Niektóre są kompletnie z dupy i nijak nie jestem w stanie sobie wyobrazić ich praktycznego zastosowania, ale są też takie, które faktycznie działają. Choćby zwijanie ubrań zamiast składania ich – wypróbowałam, jest wygodne, praktyczne, a miejsca w plecaku mam jeszcze całkiem sporo.
Plany na najbliższe dni są dosyć ciasno upchnięte w kalendarz. No to może po kolei.
Jutro ruszamy z Zuzą stopem do stolicy, bo…
1. …w sobotę #7 Wachlarz Podróżnicki, na który cieszę się jak nie wiem co! Wstęp niby biletowany (choć darmowy), jednak Podróżniccy piszą na blogu, że można ryzykować i próbować wejść bez przepustki – jeśli będą miejsca, chętnie Was wpuszczą :)
2. Od niedzieli do środy mamy czas wolny, leniwy, niczym-konkretnym-nie-zapełniony, oprócz kilku wstępnie ustawionych spotkań ze znajomymi.
3. We wtorek dojeżdża do nas Magda.
4. We środę rano wsiadamy w samolot do Oslo!!!
Potem już nic ciekawego: fiordy, wodospady, klify, Preikestolen, jeziora, jakieś nudne dziedzictwa UNESCO, marne nadzieje na zobaczenie zorzy polarnej… Rozrywki jak co dzień.
Poza tym planujemy:
- jeść dużo chleba z pasztetem
- unikać płacenia gdzie tylko się da (studencki budżet w końcu zobowiązuje)
- chodzić
- oglądać
- wąchać
- autostopować bardzo dużo
- nauczyć się paru przekleństw po norwesku
- napić się wódki z naszymi hostami
- cieszyć się ile wlezie
Z ogłoszeń parafialnych jeszcze jedna rzecz: od wczoraj można mnie polubić na fejsbuku (bez niego też można mnie polubić, tylko wtedy będę żyć w niewiedzy), klikając w napis „Stopem po przygodę na facebooku” tuż pod zdjęciem z nagłówkiem po prawej stronie, a następnie magiczną łapkę z kciukiem w górę (to specjalnie, ona jest na pewno autostopowiczką). Jeśli jesteś leniem i nie chce Ci się przewijać strony w górę, żeby znaleźć ten napis, możesz też przejść do fanpejdża klikając tu: https://www.facebook.com/Stopempoprzygode
Będzie mi bardzo miło!
Jeśli w podróży dorwę czyjeś niezabezpieczone wifi, dam znać, że żyję, wrzucę zdjęcie, pochwalę się trochę – prawdopodobnie właśnie na fejsie. Jeśli nie dorwę, to tego nie zrobię, tylko wrócę 22.09 i napiszę dużymi literami: HEJ! BYŁO SUPER!
Komu w drogę temu kartony pod pachę. Do przeczytania!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz