Ostatnimi czasy naprawdę często dostaję pytania jak szukać
tanich lotów, gdzie szukać tanich lotów, kiedy to robić i w ogóle po co. Spec
ze mnie żaden, ale na potrzeby posta załóżmy, że znam kilka przydatnych trików,
którymi chcę się podzielić.
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że każdy ranek zaczynam tak
samo: po setnym wyłączeniu budzika, zanim zbiorę w sobie siły do wyjścia spod
kołdry, chwytam za telefon i sprawdzam, czy w ciągu ostatnich kilku godzin nie
pojawiły się w internecie jakieś super promocje lotnicze. Przeważnie tak jest,
a wtedy płaczę cicho przez kolejnych kilka minut zanim zwlokę się z łóżka. A
później jest kolejny dzień i pojawiają się jeszcze większe promocje.
Z tanimi lotami (a raczej przypuszczam, że ogólnie ze
wszystkimi lotami, ale na inne niż tanie póki co mnie nie stać) wiąże się
ciekawy fenomen: ciężko się przełamać. Zanim kupiłam pierwszy tani (78 zł)
bilet, notabene w jedną stronę, od dawna
śledziłam wszelkie portale specjalizujące się w wyszukiwaniu promocji. Zawsze
było „o kurcze, ale tanioszka, fajnie by było… może kiedyś”. Aż w końcu
zobaczyłam ten lot i zanim zdążyłam pomyśleć, kliknęłam „kup”. Tak właśnie
rozpoczęła się lawina. Tak więc wskazówka numer jeden brzmi: zanim się
odważysz, miej na uwadze, że to uzależnia. Kupując każde kolejne piwo, buty czy
cokolwiek innego, będziesz przeliczać ile biletów lotniczych można byłoby za tę
kwotę kupić.
Nie zmienia to faktu, że bardzo namawiam do kupienia tego
pierwszego biletu. Pomyśl ile miejsc w samolotach marnuje się przez to, że się
boisz! Tak, właśnie Ty.
Widok z samolotu na góry, prawdopodobnie
jeszcze gdzieś nad Hiszpanią
Przechodząc do rzeczy, wskazówek mam niewiele, za to wydają
mi się dosyć konkretne. Przede wszystkim – warto wiedzieć które tanie linie
lotnicze latają z Polski. Warto też wiedzieć, że wcale nie oznacza to, że by upolować
tani bilet, musisz 24/7 spędzać na stronie danego przewoźnika. Istnieje coraz
więcej portali specjalizujących się w wyszukiwaniu najlepszych promocji
lotniczych, nie tylko w obszarze Europy. Co więcej, ichniejsze promocje nie
dotyczą jedynie przelotów. Często zdarzają się oferty pakietów z serii „zrób to
sam” – należy uważnie przeczytać instrukcję co po kolei zrobić podaną na
stronie i w ten sposób jesteś w stanie samodzielnie zorganizować sobie tanie
wakacje, w których cenie uwzględnione są loty tam i z powrotem, nocleg oraz
czasem transport na miejscu. Proste? Bardzo proste, wystarczy tylko odrobina
cierpliwości i zaangażowania.
Bardzo holenderskie lotnisko w Eindhoven
Lista przydatnych portali pomagających w wyszukiwaniu
promocji lotniczych:
- fly4Free.pl
- fly4free.com
- skyscanner.pl
- flipo.pl
- tanie-loty.pl
Nie ma bardziej sprzyjającego pozytywnemu rozwojowi sytuacji
sposobu niż polubienie fanpejdży w/w na fejsbuku. Siłą rzeczy zobaczysz
większość wrzucanych przez portale promocji (a np. fly4free działa pod tym
względem niesamowicie prężnie).
Jeśli jednak jesteś Zosią Samosią, możesz samodzielnie parać
się szukaniem lotów na stronie przewoźnika. Mądra wskazówka numer jeden:
przeglądając strony tanich linii lotniczych, rób to w trybie incognito. Często
podbijają one ceny lotów widząc, że strona odwiedzana jest wiele razy z
konkretnego numeru IP. Może będziesz mieć szczęście i tobie się to nie zdarzy,
ale lepiej dmuchać na zimne.
Mądra wskazówka numer dwa: nie masz konkretnego planu?
Chcesz po prostu GDZIEŚ polecieć? Tanie linie o tym wiedzą i postanowiły
ułatwić ci to zadanie. Przykładowo u Ryanaira pojawia się coś takiego:
Po kliknięciu masz do własnego użytku cały panel dowodzenia
wszechświatem! Wystarczy wybrać odpowiednią datę i zakres cen, który cię
interesuje. A potem kliknąć „zarezerwuj teraz”.
Norwegian z kolei wymyślił coś, co nazwał kalendarzem
niskich cen. Po wybraniu portu docelowego, wyświetla się widok na cały wybrany
miesiąc razem z cenami lotów na konkretne dni.
A dla ułatwienia nawet pogrubił najniższe ceny.
Najbardziej popularne tanie linie latające z Polski to
WizzAir oraz RyanAir. Ja latałam jeszcze Norwegianem i jedynie o tych trzech
przewoźnikach mogę się wypowiedzieć z własnego doświadczenia.
Zasada najczęściej (choć nie jest to regułą) jest taka, że
najtańsze bilety można kupić rezerwując je z dużym wyprzedzeniem bądź na
ostatnią chwilę.
W drodze do Norwegii, ale chyba jeszcze
nad Polską? Lub nie. W sumie nie wiem.
Pamiętaj: praktyka czyni mistrza. Po kilku tygodniach
śledzenia promocji będziesz potrafił ocenić czy cena jest atrakcyjna czy jednak
warto poczekać na kolejną okazję. Jest sporo kierunków, gdzie nie warto
przepłacać – przykładowo u WizzAira bardzo często można upolować bilet za 78 zł
w dwie strony do Paryża, Bergamo czy Oslo; te promocje pojawiają się na tyle
często, że nie ma sensu za ten sam bilet płacić 300 zł. Może to trochę
studencki sposób myślenia, ale do tej pory pozwolił mi zobaczyć sporo fajnych
miejsc za półdarmo.
A co z bagażem? Co z tego, że lot jest tani, skoro bagaż
rejestrowany kosztuje krocie.
Czy jesteś na 100% pewien, że na tygodniowy wyjazd
potrzebujesz wziąć wielki bagaż rejestrowany? Bagaż podręczny wcale nie jest
taki podręczny jak się wydaje. Najczęściej jest to wielkość standardowego plecaka
szkolnego (dokładne wymiary można znaleźć na stronach przewoźników, każdy ma
trochę inne) i przy minimalnej umiejętności sprawnego i kompaktowego pakowania,
jesteś w stanie zmieścić w nim wszystkie potrzebne rzeczy. Grubsze rzeczy i
kurtkę wystarczy ubrać na siebie, resztę trochę dopchać kolanem i nie ma
żadnego problemu. Co ważne, przeważnie oprócz bagażu podręcznego podróżujący ma
prawo zabrać malutki plecak/torebkę. Świetnie do tego celu sprawdzają się
popularne aktualnie szmaciane torby, które są baaaardzo pojemne. O ile twój
bagaż podręczny nie rzuca się w oczy dziwnie dużą wielkością, nikt nie powinien
zatrzymać cię na bramkach.
Lotnisko w Madrycie
Jest jeszcze jeden mały, maleńki szczególik, który czyni
loty jeszcze przyjemniejszymi - lotniska. Lotniska są super! Mają urok i
naprawdę mogę spędzać na nich godziny, obserwując podróżnych i zastanawiając
się dokąd lecą. A z czasem – jak już się przełamiesz i po prostu gdzieś
polecisz – zaczniesz dzielić lotniska na dwie kategorie: te, na których śpi się
wygodnie i te, które się do tego celu nie najlepiej nadają. Najgorzej jest,
kiedy lecisz gdzieś pierwszy raz i nie wiesz czy dane lotnisko jest godne,
żebyś położył na nim swoje umęczone cztery litery. Hej, zaraz, ktoś kiedyś wpadł już na to, żeby
pomóc ludziom zmuszonym do spania na lotniskach! A są to twórcy strony sleepinginairports.net.
Wchodzisz na stronę, wybierasz z przewodnika lotnisko, na
które lecisz i masz podane na tacy wszystkie potrzebne informacje: godziny
otwarcia (uwaga! Jeśli planujesz spać na lotnisku, upewnij się najpierw czy
jest ono całodobowo otwarte. Czasami może okazać się, że nie jest i zostaniesz
wyrzucony na zewnątrz w środku nocy, przy niemal ujemnej temperaturze i na
ogólnym zadupiu gdzieś w Norwegii. Sprawdzone info.), czy są wygodne
fotele/ławki, na których można się przespać, ceny transportu z lotniska do
miasta (kolejna uwaga: tanie linie często latają do portów oddalonych spory
kawałek od miasta, przykładowo z lotniska Oslo Sandefjord Torp do Oslo jest 120
km), jakie usługi typu bary itp. można znaleźć na miejscu, czy jest dostęp do
internetu, informacje o najbliższych hotelach oraz ogólna ocena „wygodności”
portu.
Biedne dzieci wyrzucone w nocy z lotniska :<
Warszawskie Okęcie - trochę twardo
i koło 2 w nocy robi się tłoczno,
ale śpi się wygodnie.
Kopenhaga - najwygodniejsze lotnisko na jakim spałam.
Oslo Sandefjord - 8/10, gdyby tylko było otwarte całą noc...
Last but not least, a mianowicie kwestia lotniskowej
kontroli bezpieczeństwa. Wiele osób czuje przed nią stres, czasem uzasadniony,
ale przeważnie całkiem bezsensowny. Jeśli nie masz przy sobie rzeczy, które są
zabronione na pokładzie, nie masz się czym denerwować. Czasem (szczególnie w
zimie) ochrona przy kontroli będzie kazała ci ściągnąć buty. Jeśli przewozisz
podróżne zdobycze o dziwnym kształcie, mogą poprosić cię o wyciągnięcie ich z
plecaka i pokazanie. Miałam tak wracając z Norwegii z kilogramowym serem kozim;
ochroniarz z uśmiechem zapytał: „przepraszam, czy ma pani w plecaku może wielki
ser?”. I poprosił, żebym go pokazała. Nie krzyczał, nie bił ani nie groził.
Drugim stresem jest to, że bramka przy kontroli
bezpieczeństwa zapiszczy. Też miałam taką obawę lecąc samolotem po raz
pierwszy, tym bardziej, że na dredach mam parę metalowych zacisków (których w
razie prośby o ściągnięcie nawet nie potrafiłabym zlokalizować). Nie zdarzyło
się wtedy nic takiego, za to podczas ostatniego lotu do Kopenhagi z Modlina
bramki zaczęły na mnie piszczeć jak oszalałe. Sama sobie jestem winna, że
ochrona patrzyła na mnie jak na seryjnego przemytnika – miałam na sobie
szarawary, wielką bluzę, krzywego koka na czubku głowy, a do tego byłam
rozespana i zmęczona, przez co mierzyłam wszystkich wzrokiem żądnym mordu.
Panią musimy przeszukać, proszę stanąć przodem, dobrze, teraz tyłem. Poczułam,
że przeszukująca mnie pani perfidnie wkłada dłoń w mojego koka (co wcale nie
jest prostym wyczynem)i grzebie w moich dredach. A że podbramkowe sytuacje
przeważnie staram się rozładować głupim żartem rzuconym w eter zanim uruchomię
myślenie, powiedziałam coś w stylu: „Może ja rozpuszczę te włosy, bo chyba
niewygodnie pani tak grzebać”. Zadziałało na tyle, że praktycznie od razu
pozwoliła mi przejść za bramki.
Morał jest prosty – bez spiny! Dopóki nie robisz niczego
zakazanego, nie martw się żadnym przeszukiwaniem i kontrolą bagażu. To zdarza
się nawet najlepszym.
Widok z samolotu na szwajcarskie Alpy.
Dodałabym korzystanie z okna incognito. Poza tym niedziela i środy. Magiczne dni.
OdpowiedzUsuńO oknie incognito napisałam :) A z dniami faktycznie.
OdpowiedzUsuń