Zaczęło się całkiem niekonkretnie. Wyjazdy na wakacje z
rodzicami – częściej na południe, tam gdzie ciepło i beztrosko, gdzie wino jest
dobre, a melony dojrzewające na słońcu soczyste i słodkie. Chorwacja, Węgry,
obóz do Włoch, wycieczka szkolna do Francji, później do Grecji. Bieszczady zawsze były blisko, więc
w każde wakacje obowiązkowe były minimum 3 wycieczki po górskich szlakach,
dłuższych bądź krótszych. Pewnego dnia – gdzieś w gimnazjum – rodzice dali się
przekonać, że jestem dużą i mądrą dziewczynką i mogą dać mi pozwolenie na
samodzielny wyjazd w góry ze znajomymi. Dotarliśmy autobusem niemal pod sam
szlak, przeszliśmy przez Smerek, Przełęcz Orłowicza i Połoninę Wetlińską,
zeszliśmy do drogi i… „Może by tak złapać stopa? Do najbliższego przystanku co
najmniej kilkanaście kilometrów, zresztą o tej porze pewnie i tak już nic nie
jedzie… Magda, co ty na to?”. A Magdzie w tym momencie stanęło przed oczami
całe życie. Była nas trójka, dwie dziewczyny i chłopak. W głosowaniu
przegrywałam 1:2. Jakie było wyjście? Stanąć przy drodze i wyciągnąć kciuka.
Czułam się bardzo dziwnie, ręka samoczynnie opadała wraz z każdym
przejeżdżającym samochodem, miałam w głowie przerażającą wizję tego, co może
się stać. Na pewno zatrzymają się kryminaliści, porwą nas, wywiozą do lasu,
zgwałcą, sprzedadzą nasze organy. W najlepszym przypadku na pewno będziemy mieć
wypadek i rozbijemy się na pierwszym lepszym drzewie. A jeśli uda mi się cudem
wrócić do domu, to co powiem rodzicom? „Mamo, tato, wracałam stopem?”.
Dokładnie tak powiedziałam. Ucieszyli się, że bezpiecznie
dotarliśmy całą trójką do domu i poprosili, żebym następnym razem tak nie
robiła, tylko wracała autobusem. W pierwszym momencie poparłam ich słowa,
jednak w następnym poczułam słodki zapach przygody, przypomniałam sobie ludzi,
którzy nas zabrali, z którymi tak fajnie i miło się rozmawiało. Odtworzyłam w
głowie chwilę, kiedy widzisz, że mijający cię samochód zwalnia i zajeżdża do
zatoczki, a tobie z radości serce rzuca się do gardła, dostajesz kopa energii i
rzucasz się biegiem w stronę pojazdu, żeby tylko nie zdążył odjechać.
urocza historia.. ;)
OdpowiedzUsuń