Kwestia noclegu jest niewątpliwie jedną z najbardziej kosztownych
składowych w podróży (zaraz obok transportu, ale o tym innym razem). Są osoby,
które nade wszystko cenią sobie własny komfort i są w stanie wydać ostatnie
pieniądze na wygodne łóżko w hotelu czy hostelu. Są tacy, którzy uwielbiają
spać w namiocie i uparcie szukają kempingów w miejscach, w które się wybierają.
Są fanatycy couchsurfingu, choć ta forma noclegu wciąż budzi o wielu osób
kontrowersje (więcej o couchsurfingu możecie znaleźć w tym wpisie). O jeszcze
większy niepokój przyprawia niektórych hasło „spanie na dziko”. Jak to? W
niewyznaczonym do tego celu miejscu? Ryzykując niekiedy mandat, bliskie
spotkanie z dziką zwierzyną lub okolicznym psychopatą, który na pewno nie robi
nic innego, tylko czai się na mój plecak?
Poprosiłam polskich blogerów podróżniczych o pomoc w próbie
udowodnienia, że noclegi na dziko wcale nie muszą być tak straszne i
niebezpieczne jak mogłoby się wydawać. Częściej zachwycają niesamowitymi
widokami, a chyba nie da się lepiej rozpocząć dnia niż pijąc kawę prosto z
widokiem na resztę świata :)
Mam nadzieję, że po lekturze i inspiracji porządną dawką kolorowych
zdjęć ci z Was, którzy teraz mają jeszcze jakieś wątpliwości co do rozbijania
półlegalnych (bądź nielegalnych) obozów w dzikich miejscach zmienią nastawienie
i następnym razem się odważą.
Ewelina Orzech
„Sardynia, wrzesień 2012. Tego
wyjazdu nie planowałam jakoś szczególnie. Stwierdziłam, że jeśli znajdę tanie
bilety, to jadę (jakiś miesiąc albo mniej do daty wylotu). Udało się i
dołączyłam do koleżanek z liceum, które były w Cagliari już od kilku dni. Nasza
koleżanka robiła tam Erasmus Placement. Nie miałyśmy szczególnych planów na
kilkudniowy pobyt, więc wypożyczyłyśmy samochód i objechałyśmy całą wyspę,
odwiedzając miejsca, które najbardziej nas interesowały, plus La Maddalena. 2 dni,
996 km. To 2 dni bez prysznica, drzemki na parkingach z butelką włoskiego
taniego wina albo spanie na dziko na
plaży, której nie zapomnimy. Dlaczego? Środek nocy, plaży nie znałyśmy, ale
skoro widziałyśmy jakieś znaki, to postanowiłyśmy tam wstąpić. Jedna świecąca
lampa, ale zapowiadało się spokojnie. Śpiwory w rękę i spacerek dróżką, która
prowadziła do plaży. Próbowałyśmy zasnąć, ale bez skutku. Najpierw cisza, ale
po chwili zerwał się silny wiatr, piasek wlatywał do oczu i uszu. My
przytulone, ale i tak coś nie dawało nam spokoju. 4 dziewczyny, jedna bardziej
przestraszona od drugiej... Każda wkręcała sobie niestworzone historie. Po
kilku sekundach uciekłyśmy do samochodu, ile siły w nogach. Wyobraźcie sobie,
że w pobliżu samochodu minął nas mężczyzna... Skąd on się tam wziął!? Dobre
pytanie, nie wiemy, ale przeszedł obok i narobił niezłego strachu. Nawet
przemówił, tyle, że nikt nic nie zrozumiał. Po powrocie do samochodu,
spanikowane, odjechałyśmy trochę dalej, żeby zdrzemnąć się choć na chwilę, ale
nie było łatwo! Takich podróży i ekstremów się nie zapomina.”
Karolina Wudniak
„Jeden z najdziwniejszych, ale zarazem najlepiej
wspominanych noclegów, to ten w... zjeżdżalni
w ogródku McDonald's w austriackim Graz. Jechałam z kumpelą stopem do
Chorwacji i pech chciał, że nasz ostatni stop tego dnia jechał do Graz, w
którym nie było żadnego całodobowo czynnego miejsca. Najdłużej czynny był
McDonald's (do 2 w nocy), więc tam koczowałyśmy z przemiłą obsługą, która
niestety nie mogła zostawić nas w środku... Zatem zostałyśmy w ogródku, żeby
nie włóczyć się nocą po nieznanym nam mieście. Trochę wiało i zaczynało nam być
zimno, więc szukałyśmy miejsca osłaniającego przed wiatrem. Jedynym takim
miejscem była zjeżdżalnia ze specyficznym daszkiem. Wygodnie nie było,
szczególnie, że musiałyśmy zmieścić tam także plecaki, ale to była jedna z najlepszych
nocy - większość przegadałyśmy, chwilę pospałyśmy, a rano całe obolałe
poszłyśmy łapać kolejny stop :) To jest ta noc, którą pamiętam ze szczegółami,
jakby to było wczoraj! I właśnie dlatego jest dla mnie tak wyjątkowa :) Na
zdjęciu moja towarzyszka podróży.”
Łukasz
Kocewiak
Kartka z Podróży
„Słońce nieubłaganie zbliżało się do linii horyzontu, ostatni promienie ogrzewały jeszcze zaczerwienione policzki i coraz wyraźniej dawało się odczuć gwałtownie spadającą temperaturę. Zapowiadała się mroźna noc, którą przyszło mi spędzić w namiocie wewnątrz krateru. Śnieg skrzypiał pod nogami podczas, gdy mróz tworzył na brodzie finezyjne kryształki lodu z wydychanej pary wodnej.
„Słońce nieubłaganie zbliżało się do linii horyzontu, ostatni promienie ogrzewały jeszcze zaczerwienione policzki i coraz wyraźniej dawało się odczuć gwałtownie spadającą temperaturę. Zapowiadała się mroźna noc, którą przyszło mi spędzić w namiocie wewnątrz krateru. Śnieg skrzypiał pod nogami podczas, gdy mróz tworzył na brodzie finezyjne kryształki lodu z wydychanej pary wodnej.
Jak najszybciej do namiotu,
żeby rozgrzać wychłodzone ciało i rozmasować przemrożone palce. Niestety w
środku wcale nie było cieplej. Rozpoczął się mozolny proces gotowania wody i w
tych surowych warunkach po raz pierwszy maszynka odmawiała współpracy
doprowadzając użytkowania do skrajnych emocji graniczących z załamaniem
nerwowym. Do dziś pamiętam ten niepowtarzalny smak herbaty przesiąkniętej dymem
i łapczywie popijanej z okopconego garnka. W takich momentach nic na świecie
się nie liczy, tylko ten jeden łyk ciepłej herbaty.
Na zewnątrz dudniło,
zmęczenie dawało się we znaki, a mimowolne skurcze mięśni nóg były naprawdę
uciążliwe. Zasypiałem z nadzieją, że jutro będzie lampa i temperatura o kilka
stopni wyższa. Kiedy w nocy temperatura w namiocie drastycznie spadła,
obudziłem się w konwulsjach. Organizm automatycznie bronił się przed
wyziębieniem. Co tu wiele gadać, miotało mną jak szatan i do pierwszych
promieni wschodzącego słońca było jeszcze daleko.”
„Dojechałyśmy z koleżanką do
Ulcinj na południowym krańcu Czarnogóry po godz. 22. Wysiadłyśmy na dworcu z
autobusu i nie wiedziałyśmy co dalej. Zapytałyśmy kierowcę gdzie mogłybyśmy
znaleźć jakieś miejsce, w którym da się przenocować. Miły pan zadzwonił do
kolegi, który za chwilę przyjechał po nas starym mercedesem i przywiózł pod
hotel. Wprowadził do stróżówki i
powiedział, że on teraz idzie na imprezę, i że do 6 rano mamy się zmyć. Były
dwa łózka, była łazienka z ciepłą wodą (!) i ściana z kartonowych pudeł do
recepcji.”
Agata Stoszek
STO Historii
„W zeszłym roku udało mi
się spełnić moje marzenie mikrowyprawy - czyli robocze przeze mnie nazwanej
wycieczki w bardzo bliskie miejsce, gdzie zawsze chciałam zanocować pod
namiotem. Razem z Olasem, spakowaliśmy się w jeden plecak na cały weekend i w piątek
po pracy pojechaliśmy autobusem dzielnicę dalej na... dziką plażę :) Wcześniej przygotowaliśmy sobie jedzenie na cały
weekend, rozpaliliśmy ognisko na kiełbaski i budziliśmy się przez dwa dni przy
szumiącym morzu. W ciągu dnia grzaliśmy się na słońcu, czytaliśmy książki i
moczyliśmy nogi w chłodnym Bałtyku.
Naprawdę nie trzeba jechać
daleko, żeby było fajnie!”
Iwona
Gogulska
Szeroką Drogą
Szeroką Drogą
„Podróżujemy przeważnie motocyklem i z uwagi na sprzęt staramy się nie
nocować „na dziko”. Jednak zdarzały się takie sytuacje, kiedy nie było innego
wyjścia. Tak na przykład było na wschodzie Łotwy, podczas naszej wyprawy do
Estonii. Przez większość dnia jechaliśmy drogami szutrowymi, mijając tylko lasy
i od czasu do czasu wsie. Żadnego większego miasta. Przed wyjazdem
przygotowaliśmy bazę noclegów. Gdy dojechaliśmy do miejscowości Zvartavas,
okazało się, że coś co miało być campingiem, jest zarośniętym ogrodem przy
opuszczonej willi. Wyglądało to bardzo ponuro i nie mieliśmy ochoty tam
zostawać. Dziwnym trafem na swojej drodze spotkaliśmy kobietę, która mówiła
biegle po angielsku (przez cały dzień nie spotykaliśmy ludzi prawie wcale).
Poleciła nam nocleg nad pobliskim
jeziorem. Miejsce okazało się malownicze, a także bardzo zadbane. Była
drewniana toaleta, parawan, stoły – trochę dziwny widok, tak „pośrodku
niczego”. Po mniej więcej 2 godzinach naszego biwakowania zaczęli zjeżdżać się
okoliczni mieszkańcy, by wykąpać się w jeziorze. Byli chyba jeszcze bardziej
zaskoczeni naszą obecnością niż my ich. W nocy obyło się już bez większych
wrażeń, a nad ranem przywitał nas najpiękniejszy wschód słońca jaki w życiu
widzieliśmy.”
Piotr Brewczyński
Jedź, baw się
„Mój wyjazd na Filipiny w 2012 roku ogólnie obfitował w dziwne
przygody, często niebezpośrednio spowodowane cenami alkoholu na miejscu, a
także tym, że na tę wyprawę zabrałem ze sobą aż 5 osób. Podczas całego wyjazdu
zdarzyło nam się zostać zamkniętymi w parku, włamać się niechcący do kościoła
czy prawie spóźnić się na samolot, bo jeden z chłopaków zbyt długo flirtował z
Francuzką, spotkaną w największym klubie Manili. Niemniej, najdziwniejszy
nocleg sprokurowaliśmy sobie pod sam koniec wyjazdu, kiedy to wracaliśmy z
Filipin samolotem linii El-Al, z 14-godzinnym (i nocnym) transferem w Tel
Avivie. Zamiast spędzić noc na lotnisku, postanowiliśmy wyjść ze wszystkimi
bambetlami na miasto i przenocować gdzie bądź. Po krótkim zwiedzaniu starej
części miasta trafiliśmy do części portowej – sam już właściwie nie
wiem jak. Tu grupa doszła do wniosku, że nie ma siły iść dalej i po prostu
rozłożyła się z gratami tam, gdzie stała. Spaliśmy na miejscu do 6:00 i – co
dziwne – przez ten czas nikt nie zwrócił nam uwagi, mimo iż z samego rana
miejsce okazało się bardzo ruchliwe. Niski komfort portowych desek
zrekompensowała nam poranna kąpiel w Morzu Śródziemnym, przy czym wszyscy
postanowiliśmy przemilczeć fakt, że zamiast na kei mogliśmy po prostu przejść
te 200 metrów i przespać się na plaży.”
Justyna Sekuła
„Tego dnia wędrowaliśmy łącznie jakieś 12
h. Kiedy dotarłam do schroniska znajdującego się opodal Rajsko Pryskało -
najwyższego wodospadu w Bułgarii i w całych Bałkanach - Słońce powoli chowało
się już za horyzontem. Po kolacji udaliśmy się do najlepszego na świecie apartamentu
z widokiem na góry. Miliony gwiazdek jakości! W oddali słychać było konie,
które pasły się, gdzie chciały, pobrzękując zawieszonymi na szyjach dzwonkami.
Księżyc świecił na tyle jasno, że doskonale było widać, jak błyszczą nam oczy.
Louis Armstrong wychwalał piękno tego świata, a ja, po cichu, wraz z nim.
Chwilę potem dźwięki bułgarskiej muzyki splotły się z grą koników polnych, by
ostatecznie przejść w gitarowy duet, który idealnie skomponował się z tamtą
chwilą. Nad naszymi głowami krążyły międzynarodowe stacje kosmiczne, pojawiały
się kolejne gwiazdy, świat, jak gdyby nigdy nic, pędził naprzód. Leżałam
wyciągnięta na karimacie i marzyłam o tym, by być tutaj w sierpniu, podczas
deszczu meteorów. Gdzieś obok pojawiły się konie, wygrywając swoimi dzwonkami
najpiękniejszą kołysankę. Dzyń, dzyń-dzyń, dzyń. Zasypiałam uśmiechając się do
nieba.”
Ania Alboth
„W naszych rodzinnych,
wielomiesięcznych podróżach, zazwyczaj spędzamy każdą noc gdzie indziej. Śpiąc
czasem w namiocie, czasem w aucie, a najczęściej u ludzi. Chyba najpiękniejszym
porankiem, jaki przeżyłam w drodze, był poranek na Pacyfiku. Na samym środku Pacyfiku - gdzieś między
Królestwem Tonga a Fidżi. Udało nam się złapać jachtostop, na wielkim
katamaranie. Nigdy nie byłam na oceanie, nigdy nie czułam się tak mała, a
jednocześnie tak zachłanna całego świata, jak tam.”
Natalia Kielur
„Tę noc mieliśmy spędzić w
Braszowie. Poszukiwania odpowiedniego noclegu (takiego, który dogodziłby
wszystkim) nie przyniosły jednak rezultatów. Zdecydowaliśmy poszukać kawałka
bezpańskiej łąki poza miastem. Miejsce trafiło się nam jak ślepej kurze ziarno.
Piękna płaszczyzna trawy pod lasem
(czyli będzie ciepła kolacja), kilkanaście kroków dalej źródełko (czyli umyjemy
się prawie jak cywilizowani ludzie), w zasięgu wzroku pasie się krowa (czyli
trzeba będzie oczarować właścicielkę, coby nas mleczkiem albo innym serkiem
poczęstowała). Wprost wymarzone miejsce do tego, aby się rozmnażać. Spędziliśmy
tam jedną noc i zamierzaliśmy spędzić następną, a potem następną... wszak
okolica obfituje w ciekawe szlaki i miasteczka. Sielankę zakłóciły nam jednak
służby mundurowe. Najpierw usłyszeliśmy warkot silnika, potem zobaczyliśmy
terenówkę żandarmerii wojskowej. Nie było innej możliwości - jechali prosto na
nas. Po kilkunastu minutach rozmowy w czterech językach (trochę po rumuńsku,
trochę po angielsku, trochę po polsku i trochę na migi), doszliśmy do tego, że
panowie przyjechali nas ostrzec. W okolicy grasował lekko agresywny niedźwiedź.
Dzień wcześniej zaatakował człowieka. Co robić w takiej sytuacji? Spytaliśmy
czy mimo wszystko możemy zostać... Panowie nie oponowali. Uprzedzili tylko
lojalnie, że jeśli coś się będzie stało, to możemy do nich oczywiście
zadzwonić, ale nie obiecują, że zdążą nam pomóc. Tym optymistycznym akcentem
pożegnali się, uścisnęli nasze dłonie i odjechali. Co zrobiliśmy my?
Przestawiliśmy samochód tak, aby w razie czego wskoczyć do niego prosto z
namiotu i odjechać, wszystkie rzeczy spakowaliśmy do środka, łącznie z wonnymi
śmieciami, ustaliliśmy co robić, gdyby ktoś z naszej czwórki został obudzony
przez jakieś podejrzane dźwięki i... poszliśmy spać. I nie była to nasza
ostatnia noc w tym miejscu.”
„To było lato
1997 roku. Arktyczne lato. W praktyce to oznacza dzień polarny i temperatury
między 0 a 5 stopni Celsjusza. Byłam wtedy na studiach oceanograficznych i
wzięłam udział w kilkutygodniowej wyprawie naukowej na Spitsbergen. Mieliśmy ze
sobą dwa namioty - większy - stacjonarna baza i mniejszy, z którym
wędrowaliśmy.
Pewnego dnia spaliśmy gdzieś w terenie, po drugiej stronie fiordu. Obudziłam się nad ranem i postanowiłam wyjść z namiotu. I wtedy mnie zamurowało. Zobaczyłam całe stado spokojnie skubiących trawę reniferów. Nie było szans na zrobienie zdjęcia, renifery są bardzo płochliwe, zresztą po chwili i tak mnie poczuły i spokojnie odbiegły. Jednak ten widok beżowo-burego stada nadal stoi mi przed oczami.
Pewnego dnia spaliśmy gdzieś w terenie, po drugiej stronie fiordu. Obudziłam się nad ranem i postanowiłam wyjść z namiotu. I wtedy mnie zamurowało. Zobaczyłam całe stado spokojnie skubiących trawę reniferów. Nie było szans na zrobienie zdjęcia, renifery są bardzo płochliwe, zresztą po chwili i tak mnie poczuły i spokojnie odbiegły. Jednak ten widok beżowo-burego stada nadal stoi mi przed oczami.
Norwegia
ponownie oczarowała mnie 5 lat później. Świeżo po ślubie pojechaliśmy z mężem
do niewielkiej miejscowości ok. 130 km na południowy-wschód od Bergen. Nasi
znajomi mieli swój niewielki domek w
górach, z którego pozwolili nam skorzystać. W domku były typowo norweskie
drewniane naczynia starego typu, a leżąc na ręcznie robionych drewnianych
łóżkach piętrowych zauważyłam na suficie odrysowane długopisem rączki i stópki
ich dzieci, gdy były małe. W chatce nie było ani bieżącej wody ani prądu, więc
wieczór spędzaliśmy przy lampach oliwnych. Przyzwyczajona do miasta
oświetlonego nocą, otworzyłam drzwi domku i przeżyłam szok. Już zapomniałam,
jak ciemna może być noc, a niebo jak bardzo może być usiane gwiazdami.
Większość tej nocy spędziłam na dworze, siedziałam w śpiworze przyglądając się
gwiazdom.”
Podróżomania
„Zdjęcie pochodzi z Hiszpanii, pierwszy dzień jak wjechałem w góry Sierra Nevada. Zobaczyłem właśnie oto taki wielki kamień i postanowiłem, że się na nim prześpię; nagrzany przez słońce był idealnym miejscem na chłodną noc. No i widok na góry… ;)”
„Zdjęcie pochodzi z Hiszpanii, pierwszy dzień jak wjechałem w góry Sierra Nevada. Zobaczyłem właśnie oto taki wielki kamień i postanowiłem, że się na nim prześpię; nagrzany przez słońce był idealnym miejscem na chłodną noc. No i widok na góry… ;)”
Olka Zagórska-Chabros
„Nasz chyba najwspanialszy nocleg na dziko miał miejsce w kwietniu 2012 roku. Od ponad dwóch tygodni przemierzaliśmy Bałkany. Ja po prawie 2 latach miałam okazję wrócić do Czarnogóry i nad Zatokę Kotorską. Wreszcie zaczęła dopisywać nam pogoda i Kotor oraz jego okolice prezentowały się wprost bajkowo. Wieczór postanowiliśmy spędzić w górach, w paśmie Lovocen, skąd rozciąga się piękny widok na Kotor oraz Zatokę Herceg Novi, a także lotnisko w Tivat. Idealne wprost miejsce na nocleg znaleźliśmy przy jednym z 27 zakrętów. Choć nie dało się robić namiotu, a w zatoczce, w której zaparkowaliśmy Kiankę było trochę śmieci, to widok na okolicę był wprost powalający. Niestety nocleg w tym miejscu możliwy jest jedynie poza sezonem, gdyż latem przejeżdża tamtędy mnóstwo turystów.”
Emilia Smolka
„W Indiach spałam w różnych dziwnych miejscach, m.in. na dziedzińcach świątyń podczas hinduistycznych świąt, ale najbardziej zapadł mi w pamięć nocleg na odizolowanej plaży w Goa. Głównie dlatego, że nie było łatwo się tam dostać (szczególnie po ciemku!), i dlatego, że były tam olbrzymie nietoperze, prawie wielkości Batmana :P, coś niesamowitego! Przeraźliwy wręcz szum fal oceanu, krewetki z ogniska, a na śniadanie jeszcze świeży kokos znaleziony pod palmą sprawiły, że aż sama się do siebie uśmiechałam, bo zawsze mi się coś takiego marzyło. Ciepło było, spaliśmy więc pod gołym niebem, bez żadnych namiotów, śpiworów czy karimat. Dopiero rano mogłam zobaczyć jak ta plaża wygląda - to dopiero było wielkie wow!”
„Jeśli miałabym
wybrać nocleg z kategorii „najbardziej farciarski”, nie może to być nic innego,
jak włoski taras z widokiem na morze
i zachodzące słońce nad Monako. Patrząc na warunki, w jakich mieszka
Fabienne, która nas do siebie zaprosiła (apartament w małej, włoskiej wiosce,
dostęp do basenu na tarasie i jedna z najbardziej luksusowych
łazienek jakie widziałam), trudno nazwać to spaniem „na dziko”, jednak
okoliczności, dzięki którym się tam znaleźliśmy – jak najbardziej.
Był to lipcowy piątek, godzina dziewiętnasta, szanse na złapanie
stopa w Monako spadały z każdą sekundą. Aż tu nagle, po napisaniu tabliczki
„Anywhere”, zatrzymała się ona: sympatyczna blondynka koło czterdziestki, która
nigdy w życiu nie brała nikogo „na stopa”. Miała nas dowieźć tylko
do autostrady, jednak po kilku minutach stwierdziła, że skoro zaraz zrobi się
ciemno, pokaże nam bezpieczny park, w którym możemy się przespać. Po kolejnej
minucie uznała, że i tak z nerwów nie mogła by zasnąć, bo z pewnością coś nam
się w nocy stanie, więc zaprasza do siebie. Najpierw na basen, potem na
kolację, a potem na nocleg! Co jest w tej historii najfajniejsze? To, że do tej
pory mamy ze sobą kontakt i jest szansa, że wkrótce znów się spotkamy!”
Odkryj Niemcy z naszą wygodną wyszukiwarką hoteli! Znajdź doskonałe miejsce na nocleg, podążaj za swoimi pasjami, a my zagwarantujemy komfort i niezapomniane wrażenia. Rezerwuj z nami, zaczynaj przygodę! https://www.findbookingdeals.com/pl/de-germany/
OdpowiedzUsuń