niedziela, 25 października 2015

[56] Jak przygotowywaliśmy się do wyjazdu na Islandię?


Ta cała Islandia to niby jest jeszcze w Europie, ale już prawie nie. Bilety niby (już teraz) łatwo dostępne, ale ich ceny są wciąż w większości przypadków mocno obciążające kieszeń. Może właśnie dlatego poczuliśmy potrzebę porządnego przygotowania się do wyjazdu na Islandię – takiego ze ślęczeniem godzinami nad mapą, szukaniem fajnych miejsc i wartościowych porad w internecie, pisaniem do ludzi, którzy byli i doświadczyli. Nie oznacza to bynajmniej, że kupując bilety 7 tygodni przed terminem, mieliśmy wszystko dopięte na ostatni guzik na długi czas przed. Ani odrobinę.

Co w takim razie robiliśmy przez tak wiele dni?

Autostopem czy samochodem?
Pierwotnie mieliśmy jechać we dwójkę. Pierwszą myślą było poruszanie się po wyspie stopem, bo koszty wynajmu samochodu zwyczajnie nas przerastały. Ta wersja zmieniała się jednak kilkanaście razy w ciągu paru dni, a decyzja została ostatecznie niepodjęta. W międzyczasie zupełnym przypadkiem udało nam się znaleźć kolejnych dwóch kompanów, dzięki czemu wynajęcie samochodu stało się lżejszym jak na studencką kieszeń wydatkiem.
Przejrzeliśmy dokładnie mnóstwo, naprawdę mnóstwo stron internetowych różnych wypożyczalni. Pytaliśmy, czytaliśmy opinie, kontaktowaliśmy się z Polakami mieszkającymi na wyspie (rozważaliśmy też przez moment opcję pożyczenia samochodu od osoby prywatnej). Ostatecznie zdecydowaliśmy się wypożyczyć auto na citycarrentals.com. Czy się sprawdzi – okaże się na miejscu.
Pro tip: zanim wypożyczysz samochód, przeczytaj dokładnie wymagania wypożyczalni względem wynajmującego (często musi to być osoba, która ukończyła 20 rok życia i różne inne kruczki) i opinie osób korzystających wcześniej z usługi.

Sprawa pieniędzy
Jeśli wierzyć licznym relacjom i przewodnikom, na Islandii wszędzie i za wszystko można płacić kartą. Zresztą, nawet jeżeli chcielibyśmy wymienić gotówkę, w Polsce bardzo ciężko znaleźć kantor, który sprzedaje korony islandzkie, a z kolei wymiana złotówek na euro i euro na ISK już na wyspie okazałaby się dosyć nieopłacalna. Dlatego założyliśmy na potrzeby wyjazdu konto walutowe. Wiele banków oferuje takie rozwiązanie, wystarczy wgłębić się trochę w internetową lekturę. My wybraliśmy Alior Bank. Pieniądze na życie na Islandii wpłaciliśmy w złotówkach, następnie zostały one przeliczone na dolary, a później na ISK. Podwójne przewalutowanie trochę przerażająco brzmi, ale mamy nadzieję, że nie zostaniemy oskubani przez to podłe narzędzie kapitalizmu.

Właściwie to sprawa samochodu i konta spędzała nam sen z powiek najdłużej, tym bardziej, że załatwialiśmy to prawie na ostatnią chwilę (a już na pewno później niż powinniśmy).

Ratunku pomocy!
Postanowiliśmy spróbować sił w szukaniu patronów islandzkiej wyprawy. Choć nie osiągnęliśmy fenomenalnych efektów, dostaliśmy na drogę trochę jedzenia i wsparcie medialne. (więcej tu)

Kto czyta, nie błądzi
Czytaliśmy. Błądziliśmy jak cholera w otchłaniach internetu, wymieniliśmy się setkami linków, zdjęć, artykułów. Ustaliliśmy wstępną trasę, usiłując ją maksymalnie zoptymalizować tak, by nie przesadzić z ilością kilometrów, ale jednocześnie zobaczyć jak najwięcej. Nauczyliśmy się prawie na pamięć przewodnika (prawie, bo nie sposób spamiętać wszystkie te pokręcone nazwy i jeszcze skojarzyć je z odpowiednimi miejscami), a ja wciąż mam wrażenie, że nie wiem nic o kraju.

Rzecz o mapach
Wszyscy krzyczeli: nie kupujcie mapy w Polsce! Na miejscu dostaniecie o wiele dokładniejszą. Chyba mieli rację, bo jedyna mapa, jaką udało mi się znaleźć w Krakowie była cieniutka, byle jaka i jestem pewna, że podarłaby się po pierwszym rozłożeniu.
Roboczo wydrukowaliśmy na formacie A3 całkiem fajnie oznaczoną mapę znalezioną w internecie i na niej rysowaliśmy, zaznaczaliśmy i kreśliliśmy głupoty.


Co zabrać?
Ogólne wskazówki jak się spakować (klik) już kiedyś opisałam, ale uznaliśmy, że wyprawa do zimnej krainy w tak niefortunnym (jak wszyscy twierdzą) jesiennym terminie będzie wymagała kilku ważnych modyfikacji.
- śpiwór – koniecznie gruby! Mi się udało pożyczyć taki z komfortem do… -28 stopni, co pewnie jest trochę przesadą, ale lepiej (hehe) dmuchać na zimne
- kuchenka turystyczna – jeszcze nie wiemy, czy się przyda, ale myślę, że możliwość wypicia gorącej herbaty gdzieś na zimnym pustkowiu będzie nieoceniona
- termos/kubek termiczny – długo ciepła herba > krótko ciepła herba
- ubrania chroniące przed wiatrem – wszyscy twierdzą, że to wiatr jest największym utrapieniem turystów na Islandii. Ciepła kurtka, szalik, czapka, rękawiczki to konieczność.
- materac – zamiast czterech karimat bierzemy dmuchany materac, by oszczędzić trochę miejsca w plecaku. Wielkością powinien idealnie wpasować się w bagażnik samochodu.

Strony
Jak wspomniałam wcześniej, oczytaliśmy się internetów jak szaleni. Nie widzę wobec tego powodów, dla których miałabym nie ułatwić ci teraz zadania i nie pomóc oszczędzić kilku godzin życia, które mógłbyś spędzić na wklepywaniu w Google kolejnych haseł związanych z Islandią.

Ważne informacje
- http://en.vedur.is/weather/forecasts/aurora/ - prognozy zorzowe, pogodowe i wszelkie inne meteorologiczne informacje
- http://www.samferda.net/ - islandzki blablacar
- http://www.safetravel.is/ - aktualne informacje o drogach, alarmach pogodowych itp.

Jak to zrobić tanio (i nie tylko)
Właściwie wszystkie strony sprowadzają się do tego samego, a informacje często się powielają, niemniej warto przejrzeć.
- http://paragonzpodrozy.pl/11060/top-10-noclegow-na-islandii/ - zestawienie 10 najlepszych noclegów na dziko na Islandii wg Paragonu z podróży

Mam nadzieję, że wszystko powyższe okaże się być komukolwiek choć trochę przydatne. Na pewno będzie porządnie zmodyfikowane po powrocie, kiedy już okaże się, że zapomnieliśmy o połowie ważnych rzeczy (a zapomnieliśmy na pewno).


Mam tylko nadzieję, że o tej mniej ważnej połowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz