Ta cała
Islandia to niby jest jeszcze w Europie, ale już prawie nie. Bilety niby (już
teraz) łatwo dostępne, ale ich ceny są wciąż w większości przypadków mocno
obciążające kieszeń. Może właśnie dlatego poczuliśmy potrzebę porządnego
przygotowania się do wyjazdu na Islandię – takiego ze ślęczeniem godzinami nad
mapą, szukaniem fajnych miejsc i wartościowych porad w internecie, pisaniem do
ludzi, którzy byli i doświadczyli. Nie oznacza to bynajmniej, że kupując bilety
7 tygodni przed terminem, mieliśmy wszystko dopięte na ostatni guzik na długi
czas przed. Ani odrobinę.
Co w takim
razie robiliśmy przez tak wiele dni?
Autostopem
czy samochodem?
Pierwotnie
mieliśmy jechać we dwójkę. Pierwszą myślą było poruszanie się po wyspie stopem,
bo koszty wynajmu samochodu zwyczajnie nas przerastały. Ta wersja zmieniała się
jednak kilkanaście razy w ciągu paru dni, a decyzja została ostatecznie
niepodjęta. W międzyczasie zupełnym przypadkiem udało nam się znaleźć kolejnych
dwóch kompanów, dzięki czemu wynajęcie samochodu stało się lżejszym jak na
studencką kieszeń wydatkiem.
Przejrzeliśmy
dokładnie mnóstwo, naprawdę mnóstwo stron internetowych różnych wypożyczalni.
Pytaliśmy, czytaliśmy opinie, kontaktowaliśmy się z Polakami mieszkającymi na
wyspie (rozważaliśmy też przez moment opcję pożyczenia samochodu od osoby
prywatnej). Ostatecznie zdecydowaliśmy się wypożyczyć auto na
citycarrentals.com. Czy się sprawdzi – okaże się na miejscu.
Pro tip:
zanim wypożyczysz samochód, przeczytaj dokładnie wymagania wypożyczalni
względem wynajmującego (często musi to być osoba, która ukończyła 20 rok życia
i różne inne kruczki) i opinie osób korzystających wcześniej z usługi.
Sprawa
pieniędzy
Jeśli
wierzyć licznym relacjom i przewodnikom, na Islandii wszędzie i za wszystko
można płacić kartą. Zresztą, nawet jeżeli chcielibyśmy wymienić gotówkę, w
Polsce bardzo ciężko znaleźć kantor, który sprzedaje korony islandzkie, a z
kolei wymiana złotówek na euro i euro na ISK już na wyspie okazałaby się dosyć
nieopłacalna. Dlatego założyliśmy na potrzeby wyjazdu konto walutowe. Wiele
banków oferuje takie rozwiązanie, wystarczy wgłębić się trochę w internetową
lekturę. My wybraliśmy Alior Bank. Pieniądze na życie na Islandii wpłaciliśmy w
złotówkach, następnie zostały one przeliczone na dolary, a później na ISK.
Podwójne przewalutowanie trochę przerażająco brzmi, ale mamy nadzieję, że nie
zostaniemy oskubani przez to podłe narzędzie kapitalizmu.
Właściwie to
sprawa samochodu i konta spędzała nam sen z powiek najdłużej, tym bardziej, że
załatwialiśmy to prawie na ostatnią chwilę (a już na pewno później niż
powinniśmy).
Ratunku
pomocy!
Postanowiliśmy
spróbować sił w szukaniu patronów islandzkiej wyprawy. Choć nie osiągnęliśmy
fenomenalnych efektów, dostaliśmy na drogę trochę jedzenia i wsparcie medialne.
(więcej tu)
Kto czyta,
nie błądzi
Czytaliśmy.
Błądziliśmy jak cholera w otchłaniach internetu, wymieniliśmy się setkami linków,
zdjęć, artykułów. Ustaliliśmy wstępną trasę, usiłując ją maksymalnie
zoptymalizować tak, by nie przesadzić z ilością kilometrów, ale jednocześnie
zobaczyć jak najwięcej. Nauczyliśmy się prawie na pamięć przewodnika (prawie,
bo nie sposób spamiętać wszystkie te pokręcone nazwy i jeszcze skojarzyć je z
odpowiednimi miejscami), a ja wciąż mam wrażenie, że nie wiem nic o kraju.
Rzecz o
mapach
Wszyscy
krzyczeli: nie kupujcie mapy w Polsce! Na miejscu dostaniecie o wiele
dokładniejszą. Chyba mieli rację, bo jedyna mapa, jaką udało mi się znaleźć w
Krakowie była cieniutka, byle jaka i jestem pewna, że podarłaby się po
pierwszym rozłożeniu.
Roboczo
wydrukowaliśmy na formacie A3 całkiem fajnie oznaczoną mapę znalezioną w
internecie i na niej rysowaliśmy, zaznaczaliśmy i kreśliliśmy głupoty.
Co zabrać?
Ogólne
wskazówki jak się spakować (klik) już kiedyś opisałam, ale uznaliśmy, że
wyprawa do zimnej krainy w tak niefortunnym (jak wszyscy twierdzą) jesiennym
terminie będzie wymagała kilku ważnych modyfikacji.
- śpiwór –
koniecznie gruby! Mi się udało pożyczyć taki z komfortem do… -28 stopni, co
pewnie jest trochę przesadą, ale lepiej (hehe) dmuchać na zimne
- kuchenka
turystyczna – jeszcze nie wiemy, czy się przyda, ale myślę, że możliwość
wypicia gorącej herbaty gdzieś na zimnym pustkowiu będzie nieoceniona
-
termos/kubek termiczny – długo ciepła herba > krótko ciepła herba
- ubrania
chroniące przed wiatrem – wszyscy twierdzą, że to wiatr jest największym
utrapieniem turystów na Islandii. Ciepła kurtka, szalik, czapka, rękawiczki to
konieczność.
- materac –
zamiast czterech karimat bierzemy dmuchany materac, by oszczędzić trochę
miejsca w plecaku. Wielkością powinien idealnie wpasować się w bagażnik
samochodu.
Strony
Jak
wspomniałam wcześniej, oczytaliśmy się internetów jak szaleni. Nie widzę wobec
tego powodów, dla których miałabym nie ułatwić ci teraz zadania i nie pomóc
oszczędzić kilku godzin życia, które mógłbyś spędzić na wklepywaniu w Google
kolejnych haseł związanych z Islandią.
Ważne informacje
- http://en.vedur.is/weather/forecasts/aurora/
- prognozy zorzowe, pogodowe i wszelkie inne meteorologiczne informacje
- http://www.safetravel.is/ - aktualne informacje
o drogach, alarmach pogodowych itp.
- http://islandia.geozeta.pl/wizy -
przepisy
Jak to zrobić tanio (i nie tylko)
Właściwie
wszystkie strony sprowadzają się do tego samego, a informacje często się
powielają, niemniej warto przejrzeć.
- http://www.whitesticker.pl/50-ciekawostek-o-islandia/
- 50 ciekawostek o kraju
- http://expertvagabond.com/northern-lights-iceland/
- coś dla fanów fotografii
- http://paragonzpodrozy.pl/11060/top-10-noclegow-na-islandii/
- zestawienie 10 najlepszych noclegów na dziko na Islandii wg Paragonu z
podróży
Mam
nadzieję, że wszystko powyższe okaże się być komukolwiek choć trochę przydatne.
Na pewno będzie porządnie zmodyfikowane po powrocie, kiedy już okaże się, że
zapomnieliśmy o połowie ważnych rzeczy (a zapomnieliśmy na pewno).
Mam tylko
nadzieję, że o tej mniej ważnej połowie.