We wrześniu miałam przyjemność być na Wachlarzu Podróżnickim
(post), gdzie wysłuchałam prezentacji Małgorzaty Szumskiej. Gośka mówiła o
swojej podróży w głąb Rosji i Kazachstanu w kontekście książki o zgrabnym
tytule „Zielona sukienka”, która miała mieć premierę parę tygodni później.
Kupiłam, położyłam na półce, miałam dużo zaległości czytelniczych, które
chciałam nadrobić. Po książkę sięgnęłam dopiero w samolocie z Madrytu do
Warszawy. W ciągu trzech godzin przeczytałam połowę; drugą połowę pożarłam w pociągu.
„Zielona sukienka” opowiada historię Janki i Staszka –
dziadków Małgosi, którzy tuż po ślubie zostali brutalnie rozdzieleni. Jankę
zesłano na Syberię, a Staszka do karłagu w Kazachstanie. Relacje dziadków,
przesiąknięte zapachem tajgi i pyłem kazachskiej kopalni przeplatają się z
osobistymi przeżyciami autorki, która wybrała się w podróż śladami swoich
przodków. Odszukała babciną wioskę Mokruszę, odwiedziła dawnych znajomych
dziadków, złożyła kwiaty na grobie skazańców. Spędziła setki godzin w kolei transsyberyjskiej
i wypiła hektolitry samogonu, dzięki któremu odkryła w sobie zdolność płynnego
posługiwania się językiem rosyjskim. A po tym wszystkim napisała najlepszą
książkę do historii, jaką w życiu przeczytałam.
Historia Janki i Staszka jest równie piękna i wstrząsająca
co historia podróży Małgosi. Przez całe 300 stron kilkukrotnie na zmianę to
śmiałam się w głos, to ocierałam łzy wzruszenia. Język lektury jest prosty i
przyjemny; dokładnie taki, jakim – jak mniemam – autorka opowiedziała by mi tę całą
historię przy kawie. Autorka w ciekawy sposób porównuje miejsca, które
odwiedziła, opisując jak wyglądały kiedyś i jak zapamiętali je dziadkowie i jak
odebrała je blisko 60 lat później ona sama. Mimo że – jak sama mówi – nie była
to jej pierwsza samotna podróż, właśnie ją odczuła najdotkliwiej i ma do niej
najbardziej osobisty stosunek. W chwilach zwątpienia dodawała sobie otuchy
myśląc: „Lata temu Janka była w gorszej sytuacji i nie poddała się. Ja też nie
mogę, dam radę!”. Zadziałało.
„Zielona sukienka” to jednoczesna podróż zarówno na wschód jak
i w przeszłość. Lektura bawi, wzrusza, uczy i z pewnością sprawdza się w formie
lotniskowego czy dworcowego umilacza czasu. Jedyna uwaga: nie bierzcie jej ze
sobą na żaden wyjazd jako jedyna książka. Jak już dacie się wciągnąć,
skończycie czytać w kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz