No właśnie, o czym? O siedzeniu pod kocem przy herbacie z cytryną i jedzeniu pysznego
kremu kawowego? Nudy. Nie jeżdżę stopem na uczelnię; ba, po drodze z mieszkania
na nią nie dzieje się absolutnie nic super ciekawego, mrożącego krew w żyłach
ani zaskakującego. A jednak chciałabym o czymś napisać. O czym mogę?
Może o tym, że uwielbiam jesień.
Że o tej porze roku herbata z ulubionego kubka smakuje
najlepiej.
Że po powrocie z Norwegii spodziewałam się ogromnego
weltschmerza powrotowego, tymczasem przeszło bardziej gładko niż się
spodziewałam.
Że cieszą mnie liście na ulicy.
Że niedługo znów pojadę w góry i bardzo się tym jaram.
Że czasem lubię schować moje adhd do kieszeni i zamiast
ratować świat, obejrzeć w łóżku Friendsów razem ze współlokatorkami.
Że dobrze mi tu, gdzie jestem.
Że mimo to wiem, że niebawem znów zacznie mnie nosić i będę
chciała gdzieś pojechać.
Że muszę z tym zwolnić, bo znowu nie mam kasy.
Że przecież właściwie często jej nie mam, a mimo to daję
radę robić to, co chcę.
Że pod żadnym pozorem nie mogę tknąć pieniędzy odłożonych do
skarbonki, bo mają pomóc mi zrealizować inną podróż niż krótkotrwałe wypady
dokądkolwiek.
Że zresztą i tak jest ich jeszcze za mało.
Że lubię, gdy z głośników sączy się leniwy blues.
Że marzy mi się odwiedzić jeszcze parę miejsc tej jesieni.
Że bardzo nie chcę zimy i marzę, żeby kiedyś spędzić Boże Narodzenie
w miejscu, gdzie temperatura nigdy nie spada poniżej 25 stopni.
Że sprawia mi ogromną przyjemność opowiadanie o tym
wszystkim, jeśli widzę, że odbiorcę naprawdę to interesuje.
Że radio jest najlepszym wynalazkiem ludzkości.
Że lubię móc.
Że przecież mogę.
Karkonosze, tegoroczna majówka.
Poranny widok z okna schroniska.
Tam wrócę.
Och, to brzmi tak dobrze i spokojnie...
OdpowiedzUsuńMogłabym podpisać się pod wieloma punktami z tej listy.
Że czas przystopować, cieszyć się tym, jak jest, i że jesień ze swoją melancholią jest czasem w roku najcudowniejszym.