Nosowska napisała (i wyśpiewała) kiedyś, że jesień to czas kaloszy, peleryn, mgły i szpetnej aury. O ile twórczość Kasi bardzo lubię, tak zupełnie nie zgadzam się z tymi słowami. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ta pora roku przez wielu traktowana jest jako przykra konieczność; coś między konkretnym, gorącym latem, a jeszcze konkretniejszą, mroźną zimą. Efekt uboczny, parę przejściowych miesięcy. Koniecznie należy kojarzyć je z deszczem, ciemnymi wieczorami i wszechobecną depresją. A przecież jesień ma tyle do zaoferowania!
Co prawda, słowa polska, złota jesień stają się już raczej znanym wszystkim frazesem i mało kto zastanawia się nad jego sensem. Tymczasem uważam, że naprawdę wiele w nim prawdy. Może nie udaje się co roku, jednak wciąż występuje u nas częściej niż w wielu innych europejskich (i nie tylko krajach). A wtedy grzechem jest nie skorzystać z jej dobrodziejstw!
Dlaczego w takim razie warto pokochać jesień?
1. Góry są najpiękniejsze jesienią
To chyba wystarczający powód sam w sobie i nie ma potrzeby, by udowadniać tę teorię. Choć każda pora roku w górach prezentuje się pięknie, to właśnie jesień jest moją ulubioną. Staram się wtedy jeździć w Bieszczady tak często, jak tylko się da; o ile jestem akurat w domu. Rude, łysiejące połoniny i bezkresne lasy oblane różnokolorowymi plamami – na taki widok nogi zmiękną największemu twardzielowi. Do tego zwykle temperatura jest wprost idealna na trekking – ani za gorąco, ani za zimno. Nic, tylko pakować plecak i ruszać na szlak!
2. Premiery muzyczne
Rzecz, którą co roku ekscytuję się najbardziej! W zeszłym sezonie moim zdecydowanym faworytem stała się płyta Smolik / Kev Fox, a zaraz po niej Bokka – Don’t kiss and tell oraz The Dumplings – Sea you later. Tymczasem już teraz – ponad półtora miesiąca przed premierą – przebieram niecierpliwie nogami na myśl o albumie Drony autorstwa Fisz Emade Tworzywo (płyta pojawi się 21 października). Za parę dni (9 września) wyjdzie z kolei nowa płyta Gaby Kulki, a miesiąc później (7 października) album Archive. I jak tu się nie cieszyć tak płodną muzycznie jesienią?
3. Palone liście pięknie pachną!
Nie wiem czy to już poziom głupi argument z dupy czy jeszcze nie, ale serio to lubię. Gdy czuję zapach palonych liści, wciągam go z całych sił i się narkotyzuję. Jest piękny!
4. Kasztany
Jednym z moich ukochanych rytuałów z dzieciństwa było chodzenie z rodzicami na długie spacery w poszukiwaniu kasztanów. Paradoksalnie, najwięcej było ich zawsze na cmentarzu – za czasów dinozaurów ktoś wymyślił, żeby wzdłuż cmentarnych alejek zasadzić kasztanowce, które lata później osiągnęły naprawdę gigantyczne rozmiary. Zawsze do domu wracałam z całymi siatami kasztanów i sprawiedliwie dzieliłam je między domowników – uwzględniając oczywiście koty, które przez następne dni bawiły się nimi niemal bez przerwy. Do czasu, aż wszystkie zgubiły pod meblami.
Do dzisiaj mi to zostało. Co roku wyciągając jesienną kurtkę, w kieszeniach znajduję kasztany z poprzedniej jesieni. I co roku zbieram nowe. Czy z tego się kiedykolwiek wyrasta?
5. Kasztanowe ludki
Nigdy nie byłam dobra w robieniu ich. Zwalałam tę czynność na tatę, a sobie zostawiałam zabawę. Najlepsze są oczywiście samochody z kasztanów i pudełek po zapałkach – koniecznie czerwonych, czerwone są najszybsze!
6. Kolory!
Wspominałam już, że chyba żadna pora roku nie jest tak intensywnie kolorowa jak jesień?
7. Grzańce
Nie ufam ludziom, którzy nie lubią grzanego alkoholu. Jesienią to moja ulubiona alternatywa; zaraz po herbacie z cytryną i kawie z mlekiem oczywiście. Grzane wino z goździkami i pomarańczą, piwo z sokiem malinowym lub z imbirem… A na przeziębienie i rozgrzanie koniecznie wódka z karmelem na ciepło. Niebo!
8. Wszystkich Świętych
To od zawsze jedno z moich ulubionych świąt. Szczególnie wieczór pierwszego listopada – uwielbiam przejść się wtedy na cmentarz, który jest już prawie pusty, za to jasny i ciepły. Przecież ten dzień nie jest powodem do smutku!
9. Dynie, wszędzie dynie!
Na samo wspomnienie kremowej zupy z dyni i imbiru mam ślinotok. Przekonałam się do dyni dopiero w zeszłym sezonie i szybko pożałowałam, że nie zrobiłam tego wcześniej. Dynia jest pyszna, dynia jest hiper-tania (parę dni temu kupiłam taką za 1 zł za kilogram, a przypuszczam, że im dalej w sezon, tym będzie taniej), dynia jest wydajna, najadająca i jeszcze można z niej zrobić ciasto. Absolutne 10/10.
10. Orzechy
Laskowe! Albo świeże włoskie, prosto z drzewa, które trzeba godzinami obierać z gorzkiej skórki, która boleśnie wchodzi pod paznokcie, które ciężko potem doczyścić… Ale jest warto. Orzechy są ekstra.
11. Jabłka
To nie tak, że ja tylko o jedzeniu. No ale o pysznych jabłkach malinówkach muszę wspomnieć. Świeżych i chrupiących, równie wyśmienitych po zapieczeniu z cynamonem i kostką czekolady. Albo w cieście francuskim. Albo w szarlotce. Albo w każdej innej postaci.
12. Powroty do domu
Załóżmy, że jesień nie jest wcale złota. Tym razem przypomina raczej wietrzną chlapę, wyginającą parasole w drugą stronę, psującą fryzury i przemaczającą buty. Czy w takiej sytuacji jest coś przyjemniejszego niż… powrót do domu? Ja zawsze błogosławię moment, w którym mogę zdjąć wszystkie przemoczone ubrania, zrobić sobie pyszną herbatę i zaszyć się pod kocem w celu rozgrzania. Hej, nie doświadczysz tego latem!
13. Pierwsze przymrozki
Za dzieciaka, codziennie przed szkołą, pierwszą rzeczą, którą robiłam jesiennym porankiem był spacer do łazienki. Z jej okna miałam dobry widok na ogród sąsiada, a tylko po trawie właśnie tam potrafiłam rozpoznać, czy w nocy był przymrozek czy nie. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie do końca ogarniałam wtedy ideę tego zjawiska, jednak lubiłam patrzeć na oszroniony trawnik i drzewa. Wyglądają wtedy naprawdę ładnie!
14. Spadające gwiazdy
Większość osób (w tym do niedawna ja) kojarzy to zjawisko z sierpniem – właśnie wtedy występuje największe nasilenie Perseidów. Ale nie jedyne! Jak się okazuje, gwiazdy całkiem intensywnie spadają również… w listopadzie.
Pamiętam jak kilka lat temu, właśnie w listopadzie, wracałam do domu z imprezy. Mój stan był delikatnie wskazujący, wobec czego nie próbuję nawet logicznie tłumaczyć sobie, dlaczego postanowiłam stanąć przed samym domem z głową zadartą do góry. Bujałam się tak przez parę minut patrząc w górę i marznąc w stopy, kiedy nagle niebo przeszyła duża i strasznie wolno spadająca gwiazda. Pierwsza moja myśl brzmiała: Idź spać, chyba jesteś troszkę pijana. Ale następnego dnia poszperałam w Internecie i faktycznie – Perseidy odwiedzają nas ponownie jesienią. Bądźcie czujni!
15. Liście, liście i jeszcze więcej liści
Jeśli miałabym przyznać się, kiedy ostatnio rzuciłam się w stertę liści w parku, powiedziałabym, że było to jakiś rok temu. Dokładnie ostatniej jesieni. Nie była to tak pyszna zabawa jak w dzieciństwie (wtedy najpierw usypywało się w ogrodzie specjalną górę liści, a podczas krakowskich spacerów niestety nie noszę przy sobie grabi), jednak bawiłam się świetnie. A jeszcze lepszy humor miałam, gdy okazało się, że udało mi się nie trafić podczas tego tarzania po ziemi w żadną psią kupę. Zdecydowanie polecam!
16. Duże swetry
Pewnie, można je nosić obojętnie kiedy. Ale jesienią jest najprzyjemniej! Mój dotychczasowy faworyt został podstępem ukradziony tacie – gruby, z golfem, sięgał mi do kolan. Chodziłam w nim po domu niemal non stop, do czasu, aż psica zbyt mocno wczuła się z zabawę ze mną i powygryzała dziury w losowych miejscach.
17. Koce
Ten czas już się zaczął. Choć jesień – przynajmniej u mnie – jeszcze na dobre się nie rozkręciła, jak na moje standardy, jest zwyczajnie zimno. Pierwsza rzecz, którą robię po wstaniu z łóżka to obwinięcie się szczelnie kocem. Przy obiedzie dla odmiany siedzę w kocu, nie wspomnę już o czytaniu książek. Koc to bez dwóch zdań jeden z lepszych wynalazków ludzkości.
18. Wyprzedaże linii lotniczych
Fesjbukowa tablica pęka ostatnio od informacji o lotniczych promocjach! Loty za grosze do Hiszpanii, Norwegii, Wielkiej Brytanii… I za trochę większe grosze (ale wciąż bardzo tanio!) do Tajlandii czy Australii. Przewoźnicy widocznie mają jakieś fantastyczne plany co do kierunków lotów na przyszły rok. Nic tylko korzystać!
19. Czas, żeby zwolnić
Jeśli już serio nie przemawia do ciebie stanie przy garach, żeby zrobić zupę z dyni, skakanie w liście jak młoda gazela ani picie gorącego alkoholu, to chociaż pozwól sobie zwolnić. Jesień idealnie się do tego nadaje, a słuchanie ulubionej muzyki i czytanie ulubionych książek w towarzystwie świętego spokoju też bywa konstruktywne.
20. Jesień sprzyja zakochaniu!
Jak powszechnie wiadomo (lub niepowszechnie, bo wymyśliłam ten fakt dopiero niedawno), jesienna aura idealnie uzupełnia się z miłymi uczuciami. Nosowska co prawda twierdzi, że wyziębia nam serca wiatr, ale kto by jej wierzył. Z takimi kolorami za oknem i takimi zapachami w kuchni?
No to jak: zakochasz się (w) tej jesieni? :)
* W bonusie dorzucam mój bezzębny i jakże szczęśliwy uśmiech, dokładnie z dnia 6. (słownie: szóstych) urodzin, czyli… dosyć dawno temu. W liściach oczywiście!
**A to dziecię bez twarzy obok to siostra moja rodzona (zapraszam i polecam, jej twórczość jest super!), ale dlaczego nie ma twarzy, to już nie wiem.
***Pozostałe zdjęcia nie są zupełnie moje, bo nie umiem robić takich ładnych. Pochodzą z Internetu, który umie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz